Michał przyjęcie z okazji pierwszej komunii swojego syna zaczął przemową: – Wiem, że w dzisiejszych czasach budzi to kontrowersje, ale chcieliśmy, żeby Tomek przyjął ten sakrament. Taka jest nasza tradycja, taka jest nasza tożsamość, taka jest nasza wiara.
Nie żeby się tłumaczył. Ale kilka dni po obejrzeniu „Tylko nie mów nikomu” miał poczucie, że do tego wszystkiego jakoś musi się odnieść. Zwłaszcza że ustalanie, kto dokument braci Sekielskich o pedofilii w Kościele już widział, a kto jeszcze nie, było głównym tematem rozmów gości między sałatką a kawą.
W pierwszym tygodniu od opublikowania tylko na ogólnodostępnym kanale YouTube film miał 20 mln odsłon. Osobno emitowały go telewizje, m.in. TVN. Za sprawą filmu okazało się, że pedofilia w Kościele – która przez lata zdawała się zagrożeniem egzotycznym, odległym – zawitała do ojczystych parafii. Pytanie, jak wierni mają sobie z tym poradzić?
Wilk za naszym płotem
W swoim filmie Tomasz i Marek Sekielscy przedstawiają relacje ofiar księży pedofilów, konfrontacje z ich oprawcami. Pokazują też mechanizmy tuszowania przestępstw i chronienia sprawców przez kościelną hierarchię. Materiał wstrząsnął nawet tymi, którzy w całości go nie obejrzeli. Bo z dyskusji i opowieści i tak wiedzą, o czym jest.
Dobrym przykładem jest Hanna, lat 64: matka trzech synów (dwaj w dzieciństwie byli ministrantami), babcia dwojga wnucząt, członkini rady duszpasterskiej w swojej parafii na podpoznańskiej wsi. Filmu Sekielskich obejrzeć nie zdążyła przez przygotowania do komunii wnuczki. Ale odczuwa jako osobiste oszustwo, swój własny wielki wstyd, że dożyła czasów, gdy Kościół tak się zhańbił.
Prowadząc małą na nabożeństwo białego tygodnia, aż cała się zatrzęsła.