Społeczeństwo

Szkoła liczenia

Jak mała szkoła w Biskupicach zaplątała się w wielką politykę

Stara szkoła miała silną konkurencję w postaci nowej w Sadowiu. Wzorcowej, z salą gimnastyczną, stołówką i zewnętrznym boiskiem. Stara szkoła miała silną konkurencję w postaci nowej w Sadowiu. Wzorcowej, z salą gimnastyczną, stołówką i zewnętrznym boiskiem. Juliusz Ćwieluch / Polityka
Przez trzy lata szkoła w Biskupicach funkcjonowała bez uczniów, bo kurator wziął sobie do serca słowa pani minister.
Zamykanie szkoły przeszło nadzwyczaj gładko. Przynajmniej na poziomie gminy.PantherMedia Zamykanie szkoły przeszło nadzwyczaj gładko. Przynajmniej na poziomie gminy.

Bieżącą wodę do szkoły w Biskupicach doprowadzono 11 lat temu. Przy okazji oddano również toaletę wewnątrz budynku. Ale tego nie podkreślano, żeby nie uwypuklać wieloletnich zaniedbań. Pomimo podniesionego standardu szkoła nie była w stanie przyciągnąć więcej uczniów, bo w okolicy przestali się rodzić. Szkołę ostatecznie dopadła demografia i w 2016 r. podjęto decyzję o jej likwidacji. Okazało się jednak, że mała wiejska placówka zaplątała się w wielką politykę i przez kolejne trzy lata funkcjonowała bez ani jednego ucznia.

Niż

Procedurę likwidacji szkoły w Biskupicach rozpoczęła jej była absolwentka Marzena Urban-Żelazowska. Obecnie wójt gminy Sadowie. Jak podkreśla, nie było to nic osobistego. Szkołę i grono pedagogiczne wspomina życzliwie i z wdzięcznością. Uczyli dobrze, czego najlepszym dowodem jej osobista ścieżka edukacyjna wiodąca przez Technikum Przetwórstwa Owoców i Warzyw w Sandomierzu. Następnie studia, i to nie jedne. O bieganiu za potrzebą do latryny nie chce się wypowiadać, bo nie można wyciągać faktów z kontekstu czasów. Te były takie, że mało kogo to wówczas dziwiło. Podobnie jak nikt nie oczekiwał, że lekcje wychowania fizycznego odbywać się będą na sali gimnastycznej. Pierwsze takie zajęcia przyszła pani wójt odbyła w wieku 15 lat. Wiedzę o tym, jak się gra w siatkówkę, szlifowała na podstawie książek, żeby nie odstawać od reszty klasy. Swoją pierwszą szkołę jednak ceniła, czego najlepszym dowodem fakt, że posłała do niej własnego syna. Choć już wtedy placówka była pod presją niżu demograficznego.

Jeszcze dziesięć lat temu udawało się jednak skompletować klasy, w których dzieci było więcej niż zatrudnionych nauczycieli – czyli powyżej ośmiu. Jednak prognoza demograficzna była bezwzględna, bo w latach 2012–15 w obwodzie Szkoły Podstawowej w Biskupicach liczba urodzin nie dawała żadnych widoków na tak liczne klasy.

Polityka 23.2019 (3213) z dnia 04.06.2019; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Szkoła liczenia"
Reklama