Dowodów nie przybyło. Kody DNA pobrane z włosów i krwi, odciski palców na butelkach, ślady butów, ugryzienia na ciele ofiary, na podstawie których zrobiono odcisk zębów domniemanego sprawcy, ekspertyza osmologiczna, no i zeznania świadków. To właśnie te dowody pogrążyły w oczach sądu Tomasza Komendę. Dopasowano do niego DNA z jednego z włosów, badanie zapachowe i ślady zębów. Na jego udział w zabójstwie wskazała też jedna z mieszkanek Wrocławia, sąsiadka babci podejrzanego, i 16-latek z Miłoszyc. Po 18 latach, które skazany spędził za kratami, bańka pękła, niezbite dowody zostały skutecznie podważone. Materiał DNA niewłaściwie zbadano, a zapach i zęby mogły należeć zarówno do Komendy, jak i do innych osób. No i ci, którzy obciążyli go zeznaniami, nie przeszli badania wariograficznego – kłamali. Tomasz Komenda wyszedł na wolność.
Teraz te same kody genetyczne, ślady po ugryzieniu, zabezpieczone zapachy, no i zeznania świadków będą dopasowywane do Norberta Basiury (wyraził zgodę na podawanie danych) i Ireneusza M. Obaj nie przyznają się do winy. Prokurator, który ich oskarża, ujawnia jednocześnie, że ława oskarżonych jest niepełna, brakuje na niej przynajmniej jeszcze jednego podejrzanego. Kogo – nie wiadomo.
Dziwna to sprawa, kiedy jeden proces skończył się prawomocnym skazaniem, a potem nadzwyczajnym uniewinnieniem, a po wielu latach ruszył nowy proces z nowymi oskarżonymi, chociaż śledztwo nadal trwa i ława oskarżonych wciąż czeka na zapełnienie. W kręgu podejrzanych pozostaje pół wsi Miłoszyce i mieszkańcy okolicznych miejscowości. Tak było zresztą od samego początku, kiedy w pośpiechu do zbrodni dopasowywano potencjalnych sprawców.
Gówniarz wciąż zmieniał wersje
31 grudnia 1996 r. 15-letnia Małgosia ubłagała rodziców, aby pozwolili jej pójść z koleżanką na imprezę sylwestrową do dyskoteki Alcatraz w Miłoszycach.