Codziennie po brewiarzach stara siostra Joachima wymiata z polnej drogi żwir, aby pielgrzymującym do klasztoru w K. nie zepsuły się kijki nordic walking. Czasem przystaje, wkładając pod welon siwe włosy. Sama narzuciła sobie to posłuszeństwo.
Tymczasem w gościnnym pokoju na piętrze dnie przesypia leciwy kapłan, oddalony tu do posługi liturgicznej, by nabożeństwami opłacanymi przez zakonnice dorobił do emerytury. Siostry, mijając go, dygają niczym panienki. Trzy razy dziennie zawiadamiają go pukaniem, że podano posiłek.