Chodzi o to, żeby był fun, a fun jest ze ścigania się, z rywalizacji, z wyprzedzania i z bicia prywatnych rekordów. Dariusz Dąbkowski, olsztynianin, po czterdziestce, od trzech lat regularnie biorący udział w zawodach rowerów górskich MTB, mówi, że ten, kto nie spróbował takiego współzawodnictwa koło w koło, a czasami ramię w ramię, nie zdaje sobie sprawy, jaką frajdę dają zastrzyki adrenaliny. – Nabiera się zupełnie innej perspektywy, jeśli chodzi o własne możliwości.