– Piętnaście lat temu powszechnie wierzono, że triumf liberalnej demokracji jest ostateczny i nieodwołalny. Dziś równie powszechnie stawia się pytanie, dlaczego ten projekt zawiódł. Ma pani odpowiedź?
Chantal Mouffe: – W każdym kraju ludzie narzekają na trochę co innego. We Francji i w Austrii głównym problemem stała się imigracja. W Niemczech, w Polsce i w Anglii ograniczanie zabezpieczeń socjalnych. We Włoszech monopolizacja mediów przez Berlusconiego. W USA znikanie dobrych miejsc pracy wypłukiwanych przez globalizację. W Rosji i Ameryce Łacińskiej – gwałtownie rosnące rozwarstwienie...
Ale wszędzie kwestionuje się system.
Bo źródłem problemów jest jego ewolucja. Liberalna demokracja, która w drugiej połowie XX w. przeżyła wielki triumf, ma w sobie nieusuwalne napięcie. Z jednej strony idea liberalna – rządy prawa, parlamentaryzm, pluralizm, indywidualizm. A z drugiej idea demokratyczna – suwerenność ludu i władza większości. To jest w praktyce trudna kombinacja. Carl Schmitt, wybitny niemiecki teoretyk, który stworzył intelektualne podstawy porządku faszystowskiego, udowadniał nawet, że liberalno-demokratyczny projekt jest wewnętrznie sprzeczny i nie może się udać. Brutalnie mówiąc: jeśli większość rządzi, to dlaczego ma się ona samoograniczać uznając konstytucję, wyroki wydawane przez sędziów i prawa mniejszości?
Los demokracji niemieckiej przed II wojną światową potwierdził jego tezę.
Potwierdził, że istnieje napięcie, które może prowadzić do fatalnych skutków.