Znikają z piaskownic, podwórek, w drodze do domu ze szkoły, pobliskiego sklepu, mieszkającej po sąsiedzku koleżanki czy z ruchliwej, zatłoczonej ulicy w centrum miasta. Według danych Fundacji Itaka w ubiegłym roku zaginęło w Polsce 247 dzieci do 7. roku życia, 799 dzieci między 7. a 13. rokiem życia i 4206 starszych nastolatków. W tej ostatniej grupie przyczyną zniknięcia najczęściej bywają ucieczki z domu. Wracają, gdy znudzi im się życie na gigancie. Rokowania są gorsze, gdy ucieczce nastolatka towarzyszą myśli samobójcze. W przypadku młodszych dzieci jedną z głównych przyczyn zaginięcia są porwania: dla okupu, przez niespełnione macierzyńsko kobiety, ale najczęściej przez jedno z rodziców, gdy w małżeństwie trwa konflikt o dziecko.
– Inne kategorie to nieszczęśliwe wypadki czy sprawy o podłożu pedofilskim. Porwania dzieci na handel już się prawie nie zdarzają – ocenia Andrzej Mroczek, ekspert ds. stosowanej psychologii kryminalnej Collegium Civitas, który przez wiele lat pracował w Wydziale do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw oraz służbach specjalnych. – Historie typu czarna wołga, biały bus czy porwania dla organów to miejskie legendy.
Dzieci, których nie udało się odnaleźć, świat nazwał niezapominajkami, bo rodziny pamiętają do końca. W policyjnym żargonie – trwale zaginione. Na stronach Itaki jest takich przypadków około 70. Wiele z tych dzieci już dawno osiągnęłoby pełnoletność.
Ania Janowska – dziś miałaby (ma?) 41 lat. Centrum Łodzi, 16 września 1989 r., słoneczna sobota. Ania rozpoczęła właśnie naukę w piątej klasie podstawówki. Śliczna, długowłosa blondynka. Bardzo zdolna; tańczyła i śpiewała jako solistka w harcerskim zespole Krajki. Czasem występowała w pokazach jako dziecięca modelka.