AGNIESZKA SOWA: – Tragiczna śmierć Sebastiana Marczewskiego w jeziorze Garda to już trzeci śmiertelny wypadek polskich nurków próbujących pobić rekord świata w ciągu ostatnich trzech lat.
KRZYSZTOF STARNAWSKI: – Na dziewięciu polskich rekordzistów, których znałem, sześciu zginęło podczas bicia rekordów głębokości. Jeden trafił do szpitala na leczenie hiperbaryczne. Tylko dwóch zakończyło swoje głębokie nurkowania rekordowe bez szwanku. Nie znam innego narodu poza Polakami, w którym byłoby tylu chętnych do bicia rekordów głębokości.
Pan też ma kilka na koncie. Jeden, w zeszłym roku, w tym samym jeziorze.
Celem tego nurkowania nie było pobicie rekordu, tylko test sprzętu. Mieliśmy eksplorować jaskinię Elefante Bianco we włoskiej części Alp, ale pogoda nie sprzyjała. Postanowiliśmy wykorzystać czas na trening i wypróbowanie skutera właśnie na Gardzie. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że jak zanurkuję poniżej 300 m, to będzie rekord świata, ale to nie był mój cel.
Głębokość jest tak ważna?
To parametr, który prawie wszyscy nurkowie bardzo sobie cenią. Pierwsze pytanie do nieznajomego nurka jest o liczbę nurkowań, zaraz potem o najgłębsze zejście, chociaż głębokość nie stanowi o wyjątkowości, trudności i pięknie nurkowania. Dla wielu głębiej znaczy lepiej. Jednak prawie zawsze oznacza też mniej bezpiecznie, zwłaszcza kiedy nie idzie w parze z rozsądkiem.
Polscy nurkowie są nierozważni?
Widać często brak umiejętności odpowiedniego zarządzania ryzykiem, która jest niezbędna w każdym sporcie ekstremalnym. Umiejętność rozpoznawania niewiadomych i niwelowania ich. W czasie jednej operacji nie powinna występować więcej niż jedna niewiadoma. To daje gwarancję bezpiecznego i skutecznego prowadzenia akcji eksploracyjnych.