Znany jazzman miał molestować dzieci. Otoczenie wiedziało, nie reagowało
Polacy mierzą się z tabu, jakim jest molestowanie seksualne dzieci. O tym, że jeden ze znanych muzyków jazzowych i wychowawca śpiewających dziewczynek w latach 90. molestował je i gwałcił, napisał najpierw na Facebooku dziennikarz śledczy Mariusz Zielke. Na informacje natrafił, gdy zbierał materiały do książki. Ofiarami były dziewczynki zapraszane do programu telewizyjnego „Tęczowy music box” i do występów w zespole Tęcza.
Po pierwszej publikacji do Zielkego zgłosiło się ponad 20 kobiet twierdzących, że jazzman je molestował. Dziennikarz wyjawił też jego nazwisko. To Krzysztof Sadowski, wpływowy kompozytor, organizator życia muzycznego w Polsce. W latach 90. miał ok. 60 lat. Zielke nie ma wątpliwości co do jego winy, a materiały przekazał prokuraturze. Historie, których wysłuchał, są do siebie bardzo podobne.
Nikt nie reagował
Temat podjął „Duży Format”. Iza Michalewicz w reportażu „Milczenie ofiar” prezentuje anonimowe opowieści dwóch dorosłych dziś kobiet. Z tekstu wynika, że muzyk długo osaczał swoje ofiary. Tygodniami i miesiącami zdobywał zaufanie dzieci, ale też rodziców.
Wybierał skrupulatnie. Dziewczynki były często z rozbitych albo biednych rodzin, brakowało im opieki albo środków na realizowanie muzycznej pasji. Sypiały w jego willi, były wożone jego samochodem, spędzały z nim czas w kinie i biurze fundacji, którą prowadził. Z trudem przychodzi czytanie fragmentów, w których bohaterki ze szczegółami opowiadają, jak były dotykane i gwałcone. Z opowieści wynika, że prześladowca nie cofał się przed żadnym rodzajem molestowania. Kobiety wyznają też, jak potoczyły się ich losy. Dziś ciężko im ułożyć sobie życie: osobiste i zawodowe. Tułają się po gabinetach psychologicznych i psychiatrycznych. Mają zdiagnozowane stany lękowe, nerwice i zespół stresu pourazowego.
Uderzają fragmenty o tym, że muzyk wielokrotnie przekraczał granice, których naruszenie powinno zaniepokoić opiekunów i rodziców dzieci. 12-latce kupował bieliznę, w tym pierwszy biustonosz. Dziewczętom prezentował sukienki, biżuterię. Spędzały noce w domu jego i jego żony, która nie reagowała (czy też nie zauważała), że mąż spędzał sporo czasu sam na sam z dziećmi. Z dzisiejszej perspektywy takie zachowania powinny od razu zapalać czerwone światło w głowach dorosłych. Z tekstu wynika, że wtedy nie reagował nikt.
Muzyk i była żona zabierają głos
Krzysztof Sadowski wydał oświadczenie, gdy tylko pojawił się pierwszy wpis na jego temat na Facebooku. Wszystkiemu zaprzeczył. Jego była żona Liliana Urbańska stwierdziła w wywiadzie, że zarzuty stawiają osoby „niezrównoważone psychicznie”.
Do Izy Michalewicz Sadowski napisał długi mail. „Oświadczam, że nieprawdą jest, abym molestował lub zgwałcił kogokolwiek” – zaczął. Twierdzi, że jedna z kobiet kilka lat temu zażądała od niego 200 tys. zł. Odmówił, więc opowiada, że ją molestował.
Michalewicz dotarła jednak do stenogramu z rozmowy przeprowadzonej u notariusza. Wynika z niej, że to Sadowski oferował kobiecie taką kwotę, oczekując w zamian podpisania zobowiązania do milczenia. Kobieta tych pieniędzy nie przyjęła.
Czytaj także: Bycie ofiarą to nie jest łatwa rola. Mity dotyczące molestowania seksualnego
Tajemnica poliszynela
Praktyki Sadowskiego mogły być szeroko znane w muzycznym środowisku Warszawy. Ktoś przyłapał go podobno w pokoju z dziewczynką, gdy trwały warsztaty. Innym razem ktoś krzyczał do niego na koncercie: „Zostaw dzieci!”. A sprawa wychodzi na światło dzienne dopiero dzisiaj.