Hollywoodzki producent Harvey Weinstein usłyszał wyrok 23 lat więzienia. Co z innymi niesławnymi bohaterami akcji #MeToo?
Doprowadzenie do skazania i uwięzienia amerykańskiego producenta filmowego to owoc ogromnego wysiłku, wyrzeczeń i psychicznych kosztów poniesionych przez ponad setkę kobiet.
Właściwie cały wywiad z popularną dziennikarką sportową dotyczy radzenia sobie z seksizmem, nierzadko brutalnym. 16 lat tej codziennej katorgi to zdecydowanie za dużo.
Tego, co się nagromadziło wokół gdańskiej kurii, można było uniknąć, gdyby hierarchowie byli zdolni do uczciwej rozmowy z wiernymi – tymi zranionymi przez duchownych i tymi zatroskanymi o stan Kościoła. I wreszcie gdyby Watykan inaczej reagował na własne pomyłki kadrowe.
Duffy miała szczęście w nieszczęściu: tantiemy z jej fantastycznych piosenek i reedycje nagrań dały jej możliwość pracy nad sobą i spokojnego powrotu do formy po okrutnym gwałcie.
Ten werdykt ma ogromne znaczenie. Choć przepisy karzące za napastowanie, gwałty i inne przestępstwa seksualne funkcjonują od kilkudziesięciu lat, to wciąż nie dają kobietom adekwatnej ochrony.
Jean Vanier, nazywany „świętym za życia” i świadkiem Chrystusa, osobą formatu Matki Teresy, okazał się człowiekiem prowadzącym podwójne życie. Upadł kolejny autorytet.
Za kulisami scen prowincjonalnych aktorki płaczą naprawdę.
Niegdyś wszechmocnemu producentowi filmowemu i telewizyjnemu grozi teraz dożywocie. Wyrok, przewidywany na marzec, zaważy na sposobie traktowania kwestii przemocy seksualnej w najbliższych latach.
Weinsteinowi zależało na tym, aby broniła go kobieta. Jego adwokatką jest Donna Rotunno. Twierdzi, że kiedy kobietę przepytuje kobieta, ława przysięgłych widzi nie przesłuchanie, lecz „rozmowę”.