Gwałt to nie występek ani przestępstwo przeciwko wolności seksualnej. Gwałt to zbrodnia – zakłada projekt, który Lewica złożyła dziś w Sejmie. Zmienia on kluczowy artykuł definiujący zgwałcenie.
W obecnym prawie obowiązuje zapis, że do gwałtu dochodzi, gdy ktoś przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego. Według projektu przyzwoleniem na stosunek płciowy ma być świadoma i dobrowolna zgoda. Bez niej mówimy o gwałcie. Z Lewicą współpracowała fundacja Feminoteka. Inicjatywę wspiera także Rzecznik Praw Obywatelskich, powołując się m.in. na konwencję antyprzemocową, która również definiuje gwałt poprzez brak zgody na współżycie, a nie konieczność stawiania widocznego oporu. Nadal bowiem pokutują stereotypy, według których jeśli kobieta nie jest ciężko pobita ani aktywnie się nie broniła, to znaczy, że do przemocy nie doszło. To anachroniczne, bo dziś wiemy, że w większości przypadków gwałtu ofiara znała sprawcę. Często to ktoś bliski – mąż, chłopak, kolega.
Będą prawicowe jeremiady
Projekt zakłada także podniesienie minimalnej kary za gwałt do trzech lat pozbawienia wolności. Dziś obowiązują „widełki” dwa–12 lat. Według autorek książki „Gwałt polski” Mai Staśko i Patrycji Wieczorkiewicz wyroki skazujące na bezwzględne pozbawienie wolności wynoszą zazwyczaj dwa–trzy lata. W wielu sprawach zostają wymierzone w zawieszeniu. Po podwyższeniu dolnej granicy kary będzie to trudniejsze.