Bogowie są zmęczeni
Bogowie są zmęczeni. Partnerski model rodziny to wciąż w Polsce tylko teoria
EWA WILK: – Lektura pani książki zasmuca: model partnerskiej rodziny wciąż pozostaje postulatem. Młodzi rodzice czują się osamotnieni, przytłoczeni obowiązkami i dziesiątkami lęków o swoje dzieci. I – co chyba najsmutniejsze – czują się wobec nich bezradni i bezsilni. Dzieci, można powiedzieć, jakoś im nie wychodzą. Przyczerniam?
MAŁGORZATA SIKORSKA: – Niestety nie. Zupełnie podobne odczucia towarzyszyły mi podczas prowadzenia badań i pisania książki. Wywiady z rodzinami prowadziły wraz ze mną trzy doświadczone badaczki. Wszystkie miałyśmy podobne refleksje. A tym bardziej jest mi smutno, że 10 lat temu napisałam książkę „Nowa matka, nowy ojciec, nowe dziecko”.
Z naszej ówczesnej rozmowy pamiętam dość entuzjastyczny wniosek, że przynajmniej w wielkich miastach idzie już to nowe.
Była tam delikatna sugestia, że model rodziny partnerskiej będzie coraz popularniejszy. Taki, w którym rodzice traktują swoje role elastycznie oraz w miarę równo dzielą się obowiązkami i gdzie panuje przekonanie, że dziecko – oczywiście w pewnym zakresie – jest dla rodzica partnerem. Jest człowiekiem, a nie dopiero kimś, kto stanie się człowiekiem. Ma swoje emocje i potrzeby, które rodzic powinien uszanować.
Badałam wtedy i opisywałam specyficzną grupę: rodziny warszawskie, dobrze sytuowane, respondenci mieli wyższe wykształcenie. Założyłam dość naiwnie, że codzienna praktyka dogoni dyskurs publiczny, w którym akurat dość często jest mowa o modelu partnerskim i podmiotowym traktowaniu dzieci. Można o tym przeczytać w pismach parentingowych, poradnikach czy na rodzicielskich blogach i w portalach. Okazało się, że nie. Na konferencji koleżanka socjolożka żartobliwie, ale i celnie zapytała: no, to gdzie ten nowy ojciec, nowa matka?