Czułem się jak obcy element
Fałszywy ksiądz kontra prawdziwa ateistka
JOANNA PODGÓRSKA: – Pierwsza myśl po lekturze twojej książki: po co wam księża?
PAWEŁ RESZKA: – Duszpasterz jest potrzebny, gdy człowiek ma wątpliwości, chce, żeby ktoś nim pokierował duchowo. Ja właśnie tego szukam w Kościele. Wiem, że w praktyce bywa różnie. Trudno jest znaleźć kościół, w którym można wysłuchać poruszającego kazania. Trzeba się naszukać, bo w wielu miejscach księża traktują kazania jak pańszczyznę.
Z opowieści twoich bohaterów wynika, że w samej formacji tkwi systemowy błąd. Już seminarium potrafi ociosać z ideałów tych, którzy czują misję.
Albo wbić w pychę, faszerując ideami świętości i doskonałości. Siedem grzechów głównych ułożyło mi się chronologicznie w życie księży. Właśnie od pychy poczynając, a kończąc na lenistwie i zniechęceniu, przechodząc przez gniew, chciwość, nieczystość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Najpierw z ideałów ociosuje ich seminarium, a potem zderzenie z realnym życiem w parafii. Tam się często okazuje, że kasa jest najważniejsza. Ci młodzi chłopcy chcieli ewangelizować, nawracać, zmieniać świat, a tak naprawdę świat oczekuje od nich, żeby udzielali ślubów i namaszczali. A jak coś im się nie podoba, wierni napiszą skargę do biskupa. A biskup woli nie mieć problemów. Dopóki nic nie widzi i nie słyszy, jest dobrze. Jak przychodzą skargi, niby nawet przyzna takiemu księdzu rację, ale umieści go w szufladce pt. „kłopot”. Zaczynają się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens, po co się kopać z koniem. Na to nakładają się zwykłe ludzkie emocje i namiętności; zakochują się, tak jak my wszyscy. Zaczynają prowadzić podwójne życie. Rodzą im się dzieci. Pierwsza reakcja biskupa w takiej sytuacji to przenieść księdza gdzieś dalej, żeby nie było zgorszenia.