Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Skąd ładunki wybuchowe na Marszu Równości w Lublinie?

II Marsz Równości w Lublinie II Marsz Równości w Lublinie Jacek Szydłowski / Forum
Trzy miesiące spędzi w areszcie małżeństwo, które demonstrowało przeciw marszowi i zabrało ze sobą bomby domowej roboty. Biegli stwierdzili, że ładunki mogły zagrażać uczestnikom manifestacji.

Lubelska policja informuje, że na II Marszu Równości zostało zatrzymanych 38 osób. „Zatrzymani odpowiadać mogą m.in. za czynny udział w zbiegowisku publicznym, publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstwa, czynną napaść na funkcjonariusza czy też naruszenie nietykalności funkcjonariusza. Dodatkowo dwie osoby po uzyskaniu opinii biegłego mogą liczyć się z odpowiedzialnością za posiadanie niebezpiecznego przyrządu wybuchowego” – czytamy w komunikacie prasowym.

Bomba na marszu w Lublinie

Twórcy bomb to jedyne osoby aresztowane w Lublinie. Para stworzyła ładunki z pojemników z gazem, do których przymocowano petardy. Eksplozja takiego urządzenia w tłumie mogła wyrządzić znaczne szkody, zranić lub wręcz zabić osoby znajdujące się w pobliżu.

Sprawę ujawnił „Dziennik Wschodni”, dla którego wypowiedział się Bartosz Frąk, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe: „Według biegłego przedmioty zabezpieczone przy zatrzymanych były groźne dla życia. Mieszkaniec Lublina oraz jego żona usłyszeli zarzuty. Składali wyjaśnienia, których treści obecnie nie ujawniamy. Sąd przychylił się do naszego wniosku i zastosował wobec podejrzanych tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy”.

Policjanci zatrzymali potencjalnych zamachowców ok. godz. 14, gdy marsz dopiero wyruszał. Małżeństwu postawiono zarzuty z art. 171 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że kto bez wymaganego zezwolenia wyrabia, posiada lub posługuje się substancją czy przyrządem wybuchowym mogącym sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.

Czytaj także: Kolorowe zarazy i purpurowe napomnienia

Prawicowi i nieletni demonstranci

Policja analizuje cały zgromadzony materiał dowodowy, w tym nagrania z kamer i miejskiego monitoringu, w celu identyfikacji wszystkich osób, które naruszyły prawo. W trakcie przemarszu doszło do licznych prób jego zakłócenia przez uczestników nielegalnego zbiegowiska. Wobec agresywnych prawicowych kontrmanifestantów użyto środków przymusu bezpośredniego, m.in. gazu łzawiącego i armatek wodnych. Wśród zatrzymanych przez funkcjonariuszy 38 osób cztery były nieletnie.

Jednym z zatrzymanych był 35-letni napastnik, który rzucił puszką z napojem prosto w twarz fotoreporterce OKO.press Agacie Kubis. Rozbita głowa i płynąca krew nie spowodowały jednak bezpośredniej reakcji policji stojącej tuż obok w bojowym umundurowaniu. Na nagraniu widać, że policjanci nie przyjmują na miejscu zgłoszenia o możliwości popełnienia przestępstwa. 35-latek został jednak dosyć szybko wyłapany z tłumu.

Czytaj także: Proboszcz z Pcimia patrzy na koguta i widzi LGBT

„Nikt nie odniósł obrażeń”

Istnieje jeszcze jedno nagranie dotyczące zagrożenia zdrowia lub życia dziennikarzy. Widać na nim, jak kontrmanifestanci kopią i uderzają pięścią w twarz dziennikarza OKO.press Macieja Piaseckiego. Dziennikarzowi rozbito także telefon, przez który realizował relację na żywo. Nie wiadomo, czy napastnicy zostali ujęci. Za to po zakończeniu marszu policja wydała komunikat stwierdzający, że „podczas wczorajszego wydarzenia żaden z uczestników marszu, jak również policjantów nie odniósł obrażeń”.

Treść komunikatu zmieniono po interwencjach dziennikarskich. Uderzona w głowę fotoreporterka została w nim nazwana „osobą postronną”, o pobitym dziennikarzu nie ma ani słowa.

Czytaj także: W Polsce narasta atmosfera przedpogromowa

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną