„Nie trzeba pomagać w sposób sztuczny w budowie żłobków, przedszkoli i tych innych rzeczy. To są sprawy chwilowe, jako spuścizna po poprzednim systemie komunistycznym i po PO” – ocenił Jan Szyszko, były minister środowiska i kandydat Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu, w czasie debaty przedwyborczej w Pruszkowie. Polityk podkreślił również, że podstawową kwestią, która może poprawić „wzrost dzietności”, jest „wzrost pensji, żeby rodzina miała możliwość utrzymywania dzieci, które będą się rodzić w tej rodzinie”.
PiS i żłobki, czyli co jest w programie
Można uznać, że ta wypowiedź jest spójna z linią przedstawianą w wypowiedziach liderów PiS w ostatnich tygodniach, nie do końca natomiast współbrzmi z programem partii na najbliższe wybory. Jego autorzy chwalą się bowiem, że rozbudowana sieć żłobków i rozwój klubów dziecięcych w ramach programu „Maluch Plus” pozwala rodzicom wrócić na rynek pracy i łatwiej godzić życie zawodowe z rodzinnym. Podkreślają też, że działania w kierunku rozszerzenia możliwości łączenia pracy i kariery zawodowej rodziców z wychowywaniem dzieci i wspierania pracodawców w tworzeniu miejsc opieki nad dziećmi są zadaniem dla państwa. Padają jednoznaczne, zdawałoby się, zapowiedzi: „naszym priorytetem będzie dbałość o dostępność do żłobków i przedszkoli”, „państwo będzie wspierać pracodawców w tworzeniu tak zwanych przyzakładowych żłobków i przedszkoli”.
Bardziej wierzyć programowi czy Janowi Szyszce? Były minister środowiska podobno nie ma ostatnio silnej pozycji w partii, znany jest też z wcześniejszych dziwacznych wypowiedzi (w swoim czasie m.in. straszył smugami z samolotów na niebie); z drugiej strony doprowadził do wycinki Puszczy Białowieskiej, co kilka lat wcześniej wydawałoby się niemożliwe...
Najważniejszy moment na wyrównywanie szans
O znaczeniu opieki nad małymi dziećmi i ich edukacji warto jednak przypominać zupełnie poważnie, przy każdej okazji, bo właśnie do drugiego–trzeciego roku życia w wielu obszarach największa jest wrażliwość mózgu na zmiany. Dużo mniejszym wysiłkiem niż w późniejszych latach można wypracowywać m.in. samokontrolę i kontrolę emocji, rozwijać umiejętności językowe, zaczynać kształcenie matematyczne. To znaczy, że właśnie ten najwcześniejszy etap jest nie do przecenienia pod względem wyrównywania szans dzieci z różnych środowisk.
Już kilka lat temu, w 2011 r., zwróciła na to uwagę Komisja Europejska, w specjalnym komunikacie podkreślając, że opieka i edukacja małych dzieci wynika z obowiązku społecznego zapewnienia im dobrostanu – dobrego startu w przyszłość. I ten właśnie powód budowania żłobków i przedszkoli uznaje się obecnie za ważniejszy niż umożliwienie rodzicom powrotu do pracy. Wiele mówiono na ten temat na ubiegłotygodniowej konferencji poświęconej jakości opieki i edukacji małych dzieci, zorganizowanej przez Fundację Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego (byli m.in. przedstawiciele ministerstwa pracy i polityki społecznej). W tym kontekście budowanie żłobków i przedszkoli w celu zachęcenia rodziców do kolejnych decyzji prokreacyjnych i ulżenia dorosłym w opiece nad potomstwem faktycznie można uznać za relikt przeszłości. Tyle że Jan Szyszko chyba nie to miał na myśli.