Społeczeństwo

Dlaczego w Szczyrku nie zdarzył się cud?

Wybuch gazu unicestwił trzypiętrowy dom w Szczyrku. Wybuch gazu unicestwił trzypiętrowy dom w Szczyrku. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Wszyscy mieliśmy jeszcze nadzieję. Ja, z daleka od tego wszystkiego, oni – tam. Przecież tyle osób wyratowano spod gruzów po bombardowaniach, trzęsieniach ziemi, przecież także po wybuchach gazu.

Tego wieczoru byłem daleko od Śląska. Dopiero ok. 20 dowiedziałem się z TOK FM, że wybuch gazu unicestwił trzypiętrowy dom razem z ludźmi. Zbudowany nie z lekkich w kostek domina, ale cegła po cegle: z porządnej cegły. Nie na lata, ale na pokolenia. Żeby się oprzeć halnym i innym wiatrom. Nie jak wyrzut wulkanu, który lojalnie uprzedza o swoich zamiarach. To na miarę takiego górskiego miasteczka, jakim jest Szczyrk, hekatomba.

Ci z Leszczynowej

Radio mówiło, że prawdopodobnie w tym momencie, w tej sekundzie, było w środku ośmioro domowników. Dwie dwupokoleniowe rodziny. Zawrócić o kilkaset kilometrów już nie mogę, choć lata temu, jako rasowy reporter, pewnie bym to zrobił. I zaraz myśli ścigają się w głowie – przecież Szczyrk jest wypełniony znajomymi i przyjaciółmi jak dobre ciasto rodzynkami. Dzwonię z duszą na ramieniu. Jeden, drugi, trzeci telefon. Z każdego to samo uspokojenie: – Jasiek, to nie my, to Kaimowie z Leszczynowej... 200–300 metrów od nas.

Leszczynowa nic mi nie mówi. Dowiaduję się, że to jedna z wielu ulicznych wstążeczek odchodzących od głównej, Myśliwskiej. Na takie uliczki trafia się po omacku. Bez nazwy i numerów. Ważna jest ta główna, biegnąca dalej na Salmopol, Biały Krzyż i do Wisły.

Leszczynowa, Kaimowie... Znajomi? – Nie twoi, Jasiek, raz, może dwa mogliście ich u nas spotkać, ale dawno, gdzieś 10 lat temu na jakiejś rodzinnej imprezie, pewnie nie będziesz pamiętał. Nie pamiętałem. Mogło to być wtedy, kiedy w „Polityce” rozstrzygaliśmy nie do rozstrzygnięcia góralskie sprawy i wojny związane z wyciągiem i trasami na Skrzyczne. W końcu

  • Śląsk
  • Reklama