Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Międlar z zarzutami „nawoływania do nienawiści”. Czas na resztę narodowców?

Jacek Międlar Jacek Międlar Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Jacek Międlar w antysemickim szale posunął się za daleko nawet jak na standardy Polski PiS. Dlatego interwencja ABW była zasadna. Niezależnie od jej być może politycznego tła.

Początkowo można było dywagować, czy służby faktycznie musiały o 6 rano z długą bronią nachodzić dom obywatela Jacka Międlara. Bo przecież gdyby organy ścigania chciały lidera skrajnej prawicy pociągnąć wreszcie (wreszcie!) do odpowiedzialności za jego wyskoki choćby podczas narodowych demonstracji, którym przewodził, mogły wezwać go na przesłuchanie i wtedy ewentualnie przedstawić zarzuty.

Kiedy jednak prokuratura ujawniła, o co tym razem chodzi, wątpliwości znikają. Uzasadnione jest zarówno to, że akcję przeprowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a nie policja, jak i to, że operacja przybrała tak radykalną formę wkroczenia do domu połączonego z rewizją i przeszukaniem posesji rodziców Międlara.

Międlar chce „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej

Jacek Międlar nie poprzestał na antysemickich kazaniach, kiedy pełnił jeszcze posługę kapłańską, i nienawistnych wrzaskach podczas organizowanych przez siebie niby narodowo-patriotycznych, a w istocie kibolsko-faszystowskich manifestacji. Okazuje się, że ostatnio wezwał wprost do „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej i to za pomocą siły.

Zapewne nie przypadkiem tuż przed Świętem Niepodległości ogłosił w internecie tekst pod dużo mówiącym tytułem „Polska w cieniu żydostwa. O masowej zdradzie i dywersji wobec odradzającego się Państwa Polskiego, czyli skrywana prawda na stulecie odzyskania niepodległości”. Przytoczenie obszernych fragmentów tego „dzieła” jest o tyle zasadne, że pokazuje koncepcje i mentalność autora, a on sam usunął po jakimś czasie tekst z sieci.

W swego rodzaju manifeście pisał w znanej z historii i charakterystycznej dla faszystów stylistyce: „Zmieniająca nazwiska plaga oraz jej niewolnicy przygotowywała grunt na to, co nadchodzi – na powrót międzynarodowych żydów wraz z ich darami – terrorem dewiantów, prześladowaniem Patriotów, zalewem murzynami i arabami, w tym gettoizacją i hybrydyzacją części populacji, demoralizacją najmłodszych, zabijaniem starych ludzi, mordami nienarodzonych dzieci, całkowitym rozbrojeniem populacji, aby ta nie mogła się w żaden sposób bronić”.

Ostrzegał też w kaznodziejsko-endeckiej tonacji: „Wrogowie Polski sami nie znikną, nie rozpłyną się w powietrzu, lecz tak jak choroba będą się mnożyć w nieskończoność, aż zabiją swoją ofiarę, chyba że zostaną wcześniej powstrzymani”. Wieszczył równocześnie, że „wrogowie naszej Ojczyzny będą się kryć za hordami sprowadzonych murzynów, banderowców, żydowskich terrorystów, wezwanymi na pomoc niemieckimi formacjami zbrojnymi i oczywiście zaprzańcami z polskiej policji (tymi od pałowania ludzi na Marszach Niepodległości i katowania na śmierć skutych ofiar paralizatorami – jak w przypadku Igora Stachowiaka z Wrocławia), bo dla nich nie ma granicy zdrady”.

Groźny manifest Jacka Międlara

Wreszcie padły kluczowe słowa: „Ostateczne rozwiązanie jest tym samym nieuniknione”. Połączone z apelem: „Zbrójmy się więc, jak tylko możemy, w broń palną, organizujmy w szwadronach i komandach, rozpoznawajmy i inwentaryzujmy swoją lokalną V kolumnę, wspierajmy, szkolmy w walce, czytajmy i uczmy się – bądźmy nieustraszeni, bezwzględni oraz gotowi na poświęcenie. Bez niego już przegraliśmy”.

W efekcie prokuratura przedstawiła Międlarowi zarzut wzywania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych oraz stosowania gróźb karalnych. Zdecydowała też o zastosowaniu wobec niego dozoru policyjnego. Skądinąd zaraz po zwolnieniu Międlar wziął udział w marszu prawicowców w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego firmowanym m.in. przez baner „Do komunistów się strzela”.

Radykałowie przechodzą od słów do czynów. Za przyzwoleniem PiS

Do tej pory pisowska władza przymykała oczy na wyraźnie nasilający się neofaszyzm w Polsce, narastający zresztą także w rezultacie owego przyzwolenia. Decydowała oczywiście kalkulacja wyborcza. Wszak rodacy o takich poglądach czy też raczej stanie umysłu (nie tylko kibole, ale i choćby rodziny demonstrujące wspólnie z nimi na tzw. Marszach Niepodległości) to najwyraźniej spora część potencjalnego elektoratu PiS. Także frazeologia samej władzy jest oparta na zbliżonym w duchu zestawie haseł i idei. Choć w porównaniu do radykałów przedstawianym w niedopowiedzianej formie.

Pojawiła się nowa jakość. Okazuje się, że radykałowie chcą już przechodzić od słów do czynów i brać sprawy we własne ręce, a w tym celu może nawet gromadzić broń i tworzyć konspiracyjne struktury i komanda.

A przecież prócz Międlara i jego wyznawców funkcjonują od dawna – czasem współpracując z sobą, ale i rywalizując o wpływy – struktury ONR, Młodzieży Wszechpolskiej, Blood And Honour czy faszystowskiej sceny muzycznej. Są wreszcie groźne formacje, które dostały się już do parlamentu pod logotypem Konfederacji, z Grzegorzem Braunem i Robertem Winnickim na czele.

Tyle że, powtórzmy, to ekipa PiS dawała im przez lata ideologiczne paliwo i pole do popisu na ulicach.

***

Madeleine Albright w niedawnej książce „Faszyzm. Ostrzeżenie” przypomniała spostrzeżenie ocalałego z Holokaustu włoskiego pisarza Primo Leviego, który mawiał, że każda epoka ma swój faszyzm.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną