Prześniona demokracja
Prof. Krystyna Skarżyńska o tym, dlaczego autokracja tak pociąga młodych mężczyzn
EWA WILK: – Pani najnowsza książka jest panoramicznym obrazem ponad 30-letnich badań zarówno pani autorstwa, jak i innych badaczy. Po 1989 r. silna była wiara, że polskie społeczeństwo błyskawicznie i nieodwracalnie się zdemokratyzuje. Kiedy zauważyła pani sygnały, że duża jego część zechce zawrócić ku autokracji?
KRYSTYNA SKARŻYŃSKA: – Sygnałem, że coś z naszym systemem społeczno-politycznym jest nie w porządku, były wyniki badań z końca 2004 r. (czyli przed pierwszym zwycięstwem wyborczym PiS), z których wychodziło, że aż 90 proc. dorosłych Polaków deklarowało, iż ich zdaniem system polityczny w Polsce nie działa tak jak powinien, a ponad 80 proc. – że społeczeństwo urządzone jest niesprawiedliwie i jego organizacja wymaga radykalnej zmiany. W okresie 2008–14 przeważały odpowiedzi krytyczne wobec systemu, jednak stopniowo malał procent niezadowolonych respondentów. Utrzymywało się powszechne przekonanie, że zróżnicowanie dochodów w Polsce jest zbyt duże i niesprawiedliwe (jesienią 2014 r. myślało tak ok. 80 proc. badanych). Jednocześnie malał odsetek osób, które oceniały swoje życie w PRL jako lepsze niż w III RP. Można więc było sądzić, że większość społeczeństwa akceptuje demokratyczny kapitalizm, ale dostrzega jego wypaczenia.
Czy demokracja może znużyć społeczeństwo?
W każdym systemie społecznym i politycznym przychodzi moment, kiedy musi się on zreorganizować, np. powszechny sprzeciw budzi koncentracja władzy w jednych rękach, gdy zaczyna szwankować ekonomia. Tak było z upadkiem PRL – ludzie chętniej akceptowali poważną zmianę i niepewność czy trudności z nią związane, bo mieli nadzieję, że to nowe będzie lepsze ekonomicznie.
Również w systemie liberalnym powstają takie różnice między grupami, taki brak porozumienia, poczucie przepaści mentalnej i braku wspólnych wartości, przekonanie, że nadchodzi czas na zmiany.