Społeczeństwo

Byle dary

Byle dary. Co zrobić z trzema tonami nietrafionych prezentów?

„Znajomy prowadzący rodzinny dom dziecka napisał właśnie, że w zeszłym tygodniu przywieziono mu setkę pluszaków”. „Znajomy prowadzący rodzinny dom dziecka napisał właśnie, że w zeszłym tygodniu przywieziono mu setkę pluszaków”. L:\Numery\POL_WG_20_04\tify\niechciane prezenty\GettyImages-932242472.jpg / Getty Images
Jeden niechciany prezent można gdzieś upchnąć. Ale co zrobić, gdy takich prezentów ma się trzy tony?
Fundacje i stowarzyszenia próbują z nietrafionymi prezentami radzić sobie na różne sposoby, na przykład przekazują je dalej.Catherine Falls/Getty Images Fundacje i stowarzyszenia próbują z nietrafionymi prezentami radzić sobie na różne sposoby, na przykład przekazują je dalej.

W domowym schowku Joanny Cieszyńskiej-Promińskiej, zawodowej matki zastępczej trójki dzieci, matki biologicznej dwójki dzieci oraz opiekunki drużyny harcerskiej dzieci niepełnosprawnych z Poznania, większość miejsca zajmują trzy 60-litrowe pojemniki pełne cukierków, czekoladowych mikołajów i pierniczków. Wszystkie od darczyńców, którzy w świąteczno-noworocznym czasie postanowili dać potrzebującym dzieciom odrobinę słodkości.

Tylko że ze względu na różne choroby żadne z jej dzieci – ani z rodziny, ani z drużyny harcerskiej – nie może lub nie powinno jeść słodyczy. Więc obdarowana musi z darami jakoś sobie poradzić, czyli krótko mówiąc, pozbyć się ich. A to będzie ją kosztowało, zresztą jak co roku, sporo wysiłku i czasu.

Ale nie tylko ją.

Początek każdego roku to czas, gdy przekazywane w świątecznych paczkach dla potrzebujących pluszowe misie, puchowe kołdry, paczki makaronu oraz jesionki po zmarłych dziadkach rozpoczynają wędrówkę przez domy dziecka, szpitale, fundacje, stowarzyszenia, aż po schroniska dla zwierząt i przytułki dla najuboższych, tworząc niekończący się obieg niepotrzebnych nikomu byle darów.

Byle dary po prostu się daje. Z nieświadomości, głupoty, lenistwa albo po prostu, żeby oczyścić swoją piwnicę, a przy okazji mieć poczucie, że zrobiło się dobry uczynek.

Byle dla biednych dzieci

„Znajomy prowadzący rodzinny dom dziecka napisał właśnie, że w zeszłym tygodniu przywieziono mu setkę pluszaków. Setkę. Okoliczne szkoły robiły akcję dobroczynną i znajomy został jej beneficjentem. Wprawdzie najmłodsze dziecko w pieczy zastępczej tego znajomego ma siedem lat, a większość gromadki to dzieci starsze i nastolatki, ale nie sądzę, by ktokolwiek brał to pod uwagę. (…) Nasze nastolatki są innym gatunkiem ludzi, bo podczas gdy ich rówieśnicy marzą o gierce na konsolę, bluzie z memem albo zestawie do robienia hybryd, adolescenci z pieczy zastępczej marzą o pluszakach” – napisała w grudniu 2019 r.

Polityka 5.2020 (3246) z dnia 28.01.2020; Społeczeństwo; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Byle dary"
Reklama