Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Uchwały anty-LGBT uderzają nie w ideologię, ale w żywych ludzi

Marsz Równości w Nowym Sączu Marsz Równości w Nowym Sączu Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Wszyscy widzieliśmy podczas Marszu Równości w Białymstoku, jak łatwo słowa zmieniają się w kamienie.

Wydawało się, że Wielkopolska nie uległa szaleństwu ogłaszania „stref wolnych od LGBT”, bo żadna z gmin nie przyjęła takiej uchwały. Wydawało się. Aktywiści z Grupy Stonewall poinformowali, że już w maju ubiegłego roku głosowanie w tej kwestii odbyło się w gminie Szczytniki. A udało się to ustalić tak późno, bo nadgorliwi radni (jednogłośnie) przyjęli uchwałę o sprzeciwie wobec „deklaracji LGDP i gender”. Chyba nie bardzo wiedzieli, w jakiej sprawie właściwie głosują. Coś dzwoni, ale w którym kościele? Inna rzecz, że w Polsce dzwoni w tej kwestii w większości kościołów.

Obywatele drugiej kategorii

Mogłoby to być śmieszne, gdyby nie było tragiczne. W uzasadnieniu uchwały wyciągnięto najcięższe religijno-patriotyczne armaty. Radni tłumaczyli, że głosowali w poczuciu odpowiedzialności za młode pokolenie, wielowiekowe tradycje narodowe oraz wartości chrześcijańskie, a inspiracją były dla nich takie wydarzenia jak chrzest Polski, odzyskanie niepodległości czy odrodzenie samorządności po upadku komunizmu.

Tyle w kwestii śmieszności. Straszno się robi, gdy uświadomimy sobie, że takie uchwały – a przyjęło je już w Polsce 90 gmin – nie uderzają w mitycznego „potwora Gendera” czy jakąś ideologię, ale w żywych ludzi. W osoby homoseksualne i transpłciowe, które na ich podstawie mogą podlegać społecznemu wykluczeniu. Trudno, by w tej sytuacji nie poczuły się obywatelami drugiej kategorii.

Słowa zmieniają się w kamienie

Już blisko 30 proc.

Reklama