AGNIESZKA SOWA: – Olga Tokarczuk twierdzi, że już czas najwyższy wpisać zwierzęta do konstytucji.
KAROLINA KUSZLEWICZ: – Bardzo mnie te słowa ucieszyły. W książce poświęciłam cały rozdział konstytucjonalizacji zwierząt. To nie mrzonka, to jest autentycznie możliwe, prawnie i systemowo. Indie wpisały do swojej konstytucji współczucie dla istot żyjących. Niemcy w artykule 20a ustawy zasadniczej zapisali, że państwo zapewnia ochronę naturalnych warunków życia zwierząt. Słoweńska konstytucja mówi o ochronie zwierząt przed okrucieństwem, czyli odnosi się już nie tylko do ochrony gatunkowej, ale do życia zwierząt jako indywidualnych, zdolnych do cierpienia istot.
Zwierzęta w konstytucji mają wymiar symboliczny?
Także pragmatyczny, co pokazała sprawa uboju rytualnego. Zwierzęta w Polsce są chronione wprost tylko na poziomie ustawy. Ale możliwe i uzasadnione jest wykazanie, że w ramach moralności publicznej, która jest wartością konstytucyjnie chronioną, mieści się dziś także ochrona zwierząt przed cierpieniem. Trybunał Konstytucyjny z tego nie skorzystał. Dlatego w 2014 r. uznał, że skoro wolność uzewnętrzniania religii jest wartością wskazaną w art. 53 konstytucji, ochrona zwierząt zaś jedynie ustawową, priorytet mają praktyki religijne. Konstytucja chroni różne wartości, prawo własności, wolność gospodarczą i przy takim myśleniu zwierzęta zawsze będą mniej istotne. Prawo nie może stać ślepo po stronie wolności gospodarczej, jeśli ta polega np. na trzymaniu lisów w ciasnych klatkach tylko po to, by je obedrzeć ze skóry. Musimy stawiać sobie granice w wykorzystywaniu zwierząt i te granice powinny mieć oparcie w konstytucji. Inna kwestia – na ile teraz jest to możliwe politycznie w Polsce.
Może za kilka lat?