JOANNA CIEŚLA: – Jak się pani czuje?
DAGMARA ŻABSKA: – Dziwnie. Cicho mi i pusto. W mieszkaniu na co dzień jest mąż i ośmioletnia córka, teraz wysłałam ich na wieś. Poddaję się dobrowolnej kwarantannie. Ostatnie kilka miesięcy – od października z przerwami – spędziłam w trasie po Europie z kilkunastoosobowym międzynarodowym zespołem teatralnym. Na marzec planowane były występy w Anglii i Austrii, ale je przerwaliśmy. Wróciłam do kraju w piątek.
Co to była za trasa?
Pokazywaliśmy spektakl „I will be everything”, który jest częścią trzyletniego projektu w ramach programu Kreatywna Europa. Bierze w nim udział Teatr Figur Kraków, w którym pracuję. Wcześniej w siedmiu krajach realizowaliśmy warsztaty z dziećmi pod hasłem „I will be everything – świat za 50 lat”. Wysłuchaliśmy kilkuset historii o tym, jak dzieci wyobrażają sobie przyszłość. Potem w tym międzynarodowym zespole wybraliśmy 11, z których zrobiliśmy spektakl.
Odwołać występy? To histeria
Jak dzieci wyobrażają sobie przyszłość?
Czasem dość apokaliptycznie. Na mnie największe wrażenie robi historia o króliku, z którym nikt nie chce się bawić. Inne zwierzęta się z niego śmieją, bo jest ostatnim królikiem na świecie. Wymyśla więc maszynę do produkcji królików, a ona zaczyna wytwarzać ich tyle, że króliki zalewają świat. W oryginalnej wersji tej wizji ostatecznie ulegają zagładzie za sprawą reszty zwierząt. Myśmy to złagodzili, wysyłając je na Marchewkową Planetę. Na Ziemi zostaje tylko ten pierwszy-ostatni królik, ale inne zwierzęta obiecują go lepiej traktować.