Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Ratowniczka mówiła o realiach pracy w czasie pandemii. Została zwolniona

Ratowniczka medyczna Ratowniczka medyczna Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
„Jesteśmy traktowani jak bydło” – pisała w mediach społecznościowych Marta Kołnacka, warszawska ratowniczka, odnosząc się do tego, jak wyglądała jej izolacja po kontakcie z pacjentem podejrzewanym o zakażenie koronawirusem. Dwa tygodnie później dostała wypowiedzenie.

W Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego „Meditrans” w Warszawie Marta Kołnacka pracowała siedem lat. 1 kwietnia na jej domowy adres przyszedł list z wypowiedzeniem. W nim jedno zdanie: rozwiązuję z Panią umowę cywilno-prawną.

Niezwykły zbieg okoliczności

Kilka tygodni wcześniej, 16 marca, w czasie dyżuru razem z dwoma kolegami przewoziła do szpitala MSWiA pacjenta, który był podejrzewany o zakażenie koronawirusem. W szpitalu miał przejść test wykluczający albo potwierdzający chorobę. – Jadąc po niego, mieliśmy tylko rękawiczki, bo jeszcze wtedy nie obowiązywały procedury mówiące o tym, że przy każdym wezwaniu trzeba założyć stroje epidemiologiczne – mówi ratowniczka.

Sanepid wydał decyzję, że do momentu poznania wyniku pacjenta trzyosobowy zespół, czyli Marta Kołnacka i jej dwóch kolegów, podda się trwającej minimum 18-godzin kwarantannie. I ma ją spędzić w... karetce. Inny zespół ratowniczy, który też miał kontakt z pacjentem podejrzanym o Covid-19, spędził w swojej karetce na tej samej stacji pogotowia całą noc. – Pytałam ich, czy ktoś się nimi interesował, dzwonił, przynosił jedzenie. Koledzy odpowiedzieli mi tylko, że tak tu sobie po prostu siedzą – mówi Kołnacka.

Po pięciu godzinach kwarantanny ratowniczka opublikowała pierwszy post na Facebooku. „Jesteśmy traktowani jak BYDŁO... Mamy karetkę gdzie mamy żyć do 8 rano... Pozostawieni sami sobie.... Od 5 h NIKT nie przyszedł zapytać Nas o to czy mamy co jeść i pić... wyznaczono Nam toaletę w budynku gdzie może skorzystać z toalety- warunki KRYTYCZNE..”. Udostępniło go 5,5 tys. osób. To wołanie o pomoc poskutkowało. O północy, w sumie już po dwunastu godzinach kwarantanny, zorganizowano namiot do spania, a drugi zespół nocował w specjalnie wydzielonym dla niego pomieszczeniu.

Reklama