Wystarczy w wyszukiwarkę wpisać „studenci morderstwo Góry Stołowe”, a wyskakuje mnóstwo linków do artykułów o niewyjaśnionej zbrodni, do jakiej doszło w sierpniu 1997 r. Anię Kembrowską i Roberta Odżgę, studentów Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, znaleziono kilka dni po zgłoszeniu przez rodziców zaginięcia. Zastrzelonych, na wpół obnażonych. Z ciałami naruszonymi przez dzikie zwierzęta i w postępującym rozkładzie.
Taki wyrzut
Janusz Bartkiewicz w 1997 r. był naczelnikiem wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Wałbrzychu. Dowodził grupą powołaną do wyjaśnienia zabójstwa na Narożniku na szlaku z Dusznik do Karłowa. Dzisiaj mówi, że każdy kryminalny ma zbrodnie, które wracają jak wyrzut sumienia pytaniami: czego nie zrobiłem, co przeoczyłem, co zrobiłem źle? Można z nimi żyć. Ale można się zbuntować. Wtedy zapada decyzja. Powstaje strona internetowa. I książka. Dziesięć rozdziałów, niektóre w dwóch wersjach.
– Napisałem ją cztery lata temu. Z notatek, jakie mi zostały. Z zapisków w kalendarzu, bo prowadzę takie od szkoły średniej. I z tego, co zapamiętałem – opowiada Janusz Bartkiewicz, który po godzinie rozmowy przyznaje, że ta pamięć okazała się zawodna.
Bo przyszedł taki moment, że doszedł do ściany. Czy opisał każdy szczegół? Każdy wątek, trop? Potrzebował więc akt sprawy, ale musiał się odwołać do wyroku Sądu Najwyższego, by prokuratura mu je pokazała. Wtedy kupił specjalny skaner, by skopiować 2 tys. stron. Bo o tyle wystąpił.
Nie powinni byli zginąć. Nie tak, zabici strzałami w głowę. Grzeczni, uczynni, głęboko wierzący, zakochani w sobie i wierni zasadom. Dobre dzieci i dobrzy studenci. Choć zamieszkali razem, to postanowili, że z „tymi sprawami” poczekają do ślubu.