Wśród żeńskiej części naukowych zespołów uczelni (czyli wśród naukowczyń) zapanował entuzjazm. Do 30 czerwca wybrano w sumie stu rektorów. Po raz pierwszy w historii polskiej nauki 12 z nich to kobiety. – Kobiety idą po to, co im się od dawna należało. Nie z racji płci, ale kompetencji. I to jest prawdziwa mentalna zmiana, bo do głosu dochodzi pokolenie naukowczyń, które mówi wprost, że nie zamierzają czekać, aż ktoś je zauważy. One wiedzą, że muszą same zdobyć to, czego wciąż wielu panów nie chce im dać. Tego nie da się już powstrzymać ani ignorować – mówi prof. Patrycja Matusz, politolożka, nowa prorektora Uniwersytetu Wrocławskiego ds. współpracy międzynarodowej.
Na czele Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu stanie prof. Bogumiła Kaniewska, wcześniej prorektora i pierwsza w stuletniej historii tej uczelni kobieta dziekan Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej. Na Politechnice Białostockiej w wyborach wystartowały dwie kobiety – wygrała prof. Marta Kosior-Kazberuk, inżynier budownictwa, którą poparły wszystkie techniczne wydziały na uczelni. Kobiety będą kierować Uniwersytetem Łódzkim, Uniwersytetem Ekonomicznym w Katowicach, Uniwersytetem Humanistyczno-Przyrodniczym w Częstochowie i sześcioma akademiami.
Równość? Przecież jest
Równość jest zagwarantowana w konstytucji. W Europejskiej Karcie Naukowca, podpisanej przez większość polskich uczelni, jeden z punktów nosi tytuł „Równowaga płci” i nie zostawia cienia wątpliwości, że tej równowagi należy przestrzegać na każdym szczeblu kadry, w tym na poziomie opiekunów naukowych i menedżerów. „Cel ten powinien zostać osiągnięty na podstawie polityki równych szans na etapie rekrutacji i kolejnych etapach kariery zawodowej, jednak bez obniżania kryteriów jakości i kwalifikacji.