20 sierpnia 2020 r. odszedł Andrzej Walicki. Profesor Polskiej Akademii Nauk, uniwersytetu w Canberze i Notre Dame w stanie Indiana. Był obok Leszka Kołakowskiego, Krzysztofa Pomiana i Bronisława Baczki jednym z tuzów warszawskiej szkoły historii idei. Jednak inaczej niż koledzy skupiał się nie na historii myśli i instytucji Zachodu, a na regionie, z którego się wywodził: Polsce uwikłanej w trudny dialog z Rosją. Z wykształcenia filozof i rusycysta, przez całe życie spełniał zadanie tłumacza dwóch narodów – polskiego i rosyjskiego – sobie nawzajem. I tak jakby przy okazji całemu światu.
Był dialektykiem. To określenie takiego myśliciela, który w zjawiskach historycznych stara się uchwycić ruch generowany przez twórczy konflikt. Jak to u Hegla: teza znajduje swoją antytezę, w relacji z którą obie przeobrażają się w coś nowego, syntezę. I właśnie synteza, pojednanie przeciwieństw, fascynowała Walickiego najbardziej. Co przyznawał choćby w wywiadzie zamieszczonym tytułem wstępu do niedawno wznowionej książki „O Rosji inaczej”: „Niniejsza książka ma jednak służyć sprawie niezbędnego pojednania naszych narodów, a więc stara się ukazać jaśniejsze, czasem piękne wręcz, choć kontrowersyjne aspekty tych relacji, widoczne zwłaszcza w dziedzinie niezależnej myśli i szeroko rozumianej kultury”.
Piętnował totalitaryzm i nienawiść do „innego”
Wiara w syntezę, w możliwość wzbogacenia świata przez dialog, zabarwiła całą jego twórczość. Jak wielu polskich intelektualistów Andrzej Walicki za swoją ideową ojczyznę uznał liberalizm, doktrynę wolności. Jednak rozumiał go i tłumaczył po swojemu: jako stwarzanie przestrzeni na wspomniany już dialog, na wspólny oddech, a bywa, że i na przebaczenie.
Piętnował absolutystyczne traktowanie moralności, w imię której społeczeństwo chce niemal totalitarnie kontrolować jednostki. Mówił o tym również w kontekście walki o prawa kobiet i osób LGBT, przez co jego przestrogi nabrały w ostatnich dniach szczególnej aktualności. Takiego przezwyciężenia sprzeczności na próżno wypatrywał Walicki w relacjach polsko-polskich. Od 1995 r. z całą mocą zwracał uwagę na problem, jaki dla dobrostanu i rozwoju polskiego społeczeństwa może stanowić zapiekły antykomunizm oparty na poczuciu moralnej wyższości i nienawiści do „innego”.
Prof. Andrzej Walicki. Odchodzą mądrzy
Tu do głosu dochodziła jeszcze jedna, szczególna i niesłychanie dziś potrzebna cecha jego wrażliwości. Otóż Andrzej Walicki uczył nas rozumieć emocje i społeczne uczucia. Wbrew mitowi o wyzutym z emocji naukowcu obiektywnie patrzącym na świat Walicki nie stał z boku: jego teksty to ćwiczenia ze współczucia, rozumianego nie jako płaski sentymentalizm, ale pragnienie rozpoznania i znalezienia rezonansu z tym, co czuje drugi człowiek.
Kiedy umiera ktoś znany, kto przez dekady współtworzy pejzaż myśli w danym kraju, chce się westchnąć: odchodzą wielcy. W przypadku prof. Walickiego westchnienie to powinno brzmieć raczej: odchodzą mądrzy! Bo jego niezłomna życiowa postawa – poszukiwania współrozumienia i współodczuwania – była jasno świecącą latarnią mądrości. Mądrości, czyli czegoś, co wykracza poza wiedzę i intelekt, wykracza też poza wąsko pojmowaną moralność. Mądrości jako praktyki i nauki życia, w którym myśl nie wyklucza uczucia, a emocje – myślenia.
Jakże dotkliwie będzie nam go brakowało.