Jeśli w Warszawie wiatr idei, to w Tuchowie grzmot czynu – mówią z przekąsem tutejsi liberałowie. Bóg, Honor, Ojczyzna i Rodzina, odwieczna polska tradycja, której sobie wydrzeć nie damy – mówią z powagą konserwatyści, miejska większość.
Tak płyną w miasteczku dni naznaczone wydarzeniami sławnymi na całą Polskę i Europę – ostatnio od uchwały anty-LGBT, przez tuchowskie ognisko koronawirusa, rekordowe wybory prezydenckie, pieniądze nieprzyznane miastu przez UE za grzech gnębienia mniejszości społecznych. Aż po odkupienie pieniędzmi od ministra Ziobry za „prześladowanie” tuchowian przez UE.
Wszystko w Tuchowie – jak i w Polsce – zależy od punktu widzenia mówiącego.
Rzut z góry
Tuchów leży kilkanaście kilometrów na południe od Tarnowa, u stóp potężnego klasztoru redemptorystów, ostatnio odnowionego za pieniądze unijne. W klasztorze mieści się sanktuarium z cudownym obrazem Matki Boskiej, a ponadto drukarnia, seminarium duchowne, które kończył Tadeusz Rydzyk, oraz studio Radia Maryja i TV Trwam.
W Tuchowie mieszka blisko 6,6 tys. ludzi, tymczasem sam coroczny lipcowy odpust w sanktuarium przyciąga ponad 100 tys. wiernych. Ale jest to – jak przeanalizowali rajcy – turysta pielgrzymkowy, jednodniowy. Pielgrzymki do obrazu Matki Boskiej Tuchowskiej już od ponad 400 lat pomijają miasto.
– Miasto jest bardzo konserwatywne i katolickie. Brutalna polityka na współczesną modłę zaczęła się u nas od sprawy tablic Komorowskiego – mówi wieloletni samorządowiec z regionu. Za zgodą zakonników wiosną 2015 r. na wzgórzu klasztornym ówczesny prezydent Komorowski posadził dąb i odsłonił tablicę w rocznicę porozumień kończących strajki rolników na południu Polski w 1981 r.