Miłosna deklaracja wobec Polski widniejąca na burcie jachtu jest aktualnie skierowana wyłącznie do bywalców portu w podlizbońskim Cascais. Cumuje tam od początku sierpnia i przechodzi rutynowe prace remontowe. Włączono tryb oszczędnościowy – jacht jest doprowadzany do stanu używalności rękoma załogi. Łączność patriotyczna z krajem zostaje zachowana poprzez sprowadzanie do Cascais materiałów przez polskich dostawców: farb, taśm, materiałów ściernych, naklejek. „A pewna część jest nawet przez nich produkowana” – chwali się w mailu do POLITYKI Polska Fundacja Narodowa.
Rejs do ojczyzny na razie nie jest przewidziany. Zimowanie na polskich wodach jest dla „I love Poland”, zwanej w środowisku kolokwialnie ajlofką, niewskazane. Jacht nie jest pierwszej młodości, a rozszczelniający się tu i ówdzie laminat nie lubi kombinacji wody oraz mrozu. Mimo że ścieżka do polskich dostawców taśm, materiałów ściernych oraz naklejek została już przez decydentów z Polskiej Fundacji Narodowej przetarta, podjęto decyzję, by zimował w ciepłych krajach. Również ze względu na o wiele bardziej sprzyjające warunki wiatrowe, jakie panują w Cascais.
Zgęstniała atmosfera
Szkoleń, które grupa wybrańców aktualnie przechodzi pod okiem załogi dowodzonej przez kapitana Grzegorza Baranowskiego (wytrawnego żeglarza, uczestnika m.in. Pucharu Ameryki), w ogóle nie było w planach. Jacht miał być narzędziem promocji Polski na morzach, oceanach oraz w portach, do których planował zawinąć. Pomysł urodził się kilka lat temu w głowie Mateusza Kusznierewicza, mistrza olimpijskiego w żeglarskiej klasie Finn. Jego plan zakładał rejs dookoła świata, przycumowanie do stu portów oraz ściganie się w prestiżowych regatach. Ku chwale ojczyzny. – Mamy świetnych żeglarzy, świetny przemysł jachtowy.