Wydawało się, że styczeń przyniesie zmianę. Nie rewolucyjną, ale znaczącą. Od początku 2021 r. wchodzi w życie przepis głoszący, że w jednym domu dziecka może mieszkać maksymalnie 14 wychowanków, zamiast 30, których można w nim pomieścić dziś. Widać jednak, że system się broni. W niektórych miejscach od pewnego czasu placówki są dzielone – by formalnościom stało się zadość.
W Nowej Rudzie w czterokondygnacyjnym budynku mieszczą się trzy różne placówki. Mają nawet inne adresy ul. Fredry 47/2, 47/3 i 47/4. W każdej jest 14 miejsc. Trzy domy dziecka wchodzą w skład jednego Zespołu Koedukacyjnych Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych.
To nie koniec. Bo ciągle powstają nowe domy dziecka. Nawet w powiatach, gdzie wcześniej ich nie było. Pachnącą nowością placówkę niedawno otwarto w Błoniach, w powiecie Warszawa Zachód. Krótko później w Dziekanowie Leśnym.
Mimo powszechnej zgody na likwidację domów dziecka między 2014 a 2019 r. przybyło ich blisko 130. W sumie działało 1139. Dorasta w nich 17 tys. dzieci. Co czwarte spośród tych, którym matki i ojcowie nie mogą zapewnić opieki.
W tym samym czasie rodzin zastępczych, które miały zająć miejsce domów dziecka, ubyło prawie 2,2 tys. W zeszłym roku było ich 36 164.
Zastępcza codzienność
Codziennie rano K., samotna matka zastępcza mieszkająca pod Warszawą, musi jakoś dowieźć do szkoły swoje dzieci. Dwanaścioro – za dużo na jeden samochód. Pomagają jej więc znajomi z okolicy i rozwożą dzieci swoimi autami. Gdy K. z dziećmi chce pojechać na wakacje, podróż odbywa się na kilka tur. Jako samotna matka zastępcza dwanaściorga dzieci K. za swoją pracę nie dostaje pensji, nie ma też umowy o pracę, rodziną zastępczą jest niezawodową.
Urzędnicy z nią walczą. Zarzucają, że ma za dużo podopiecznych.