Jak zostałam apostatką? Kościół dla mnie nie istniał i nie przyszło mi do głowy, że mogłabym z niego wystąpić. Wykonałam ten krok – to mój wkład w rewolucję kobiet i świeckie państwo.
Wystąpiłam z Kościoła. W chłodny sobotni poranek poszłam do „mojego” kościoła parafialnego – po raz pierwszy i ostatni. Po kilku minutach wybiegłam stamtąd w euforii – w ręku trzymałam kawałek papieru z adnotacją o akcie apostazji i okrągłą, krwistoczerwoną pieczęcią. Był na niej błogosławiony Ładysław z Gielniowa trzymający wysoko nad głową ogromny krzyż, ale ksiądz przystawił pieczęć w taki sposób, że Ładysław ułożył się poziomo, a masywny krzyż wyglądał jak narzędzie do walenia po głowach niewiernych.