Brudne dłonie, na nich śnieżnobiała hostia. Dla lepszego efektu pochlapana krwią. Obok napis: „Stop Komunii Świętej na rękę”. Takie wielkoformatowe plakaty od początku października rozwiesza w największych polskich miastach ultrakatolickie stowarzyszenie im. ks. Piotra Skargi. Kampanii wizualnej towarzyszy akcja w internecie. Na specjalnie przygotowanej stronie cialochrystusa.com nie szczędzi się krytyki wobec takiej formy udzielania komunii. Nazywana jest eksperymentem, nowinką, choć w Polsce została zatwierdzona w 1999 r. przez synod plenarny, czyli w pewnym sensie najważniejsze gremium kościelne w Polsce.
Według stowarzyszenia dziś dawana jest na rękę pod pretekstem ochrony zdrowia. To aluzja do podjętych w obliczu pandemii decyzji episkopatu. Już w lutym przewodniczący episkopatu abp Stanisław Gądecki wspomniał o takiej możliwości, zaś w marcu, czyli na początku lockdownu, Rada Stała Episkopatu wydała zarządzenie „o wprowadzeniu prewencyjnych środków ostrożności w sytuacji zagrożenia koronawirusem”, w którym zachęcała do przyjmowania komunii na rękę, przypominając, że przepisy liturgiczne przewidują takie rozwiązanie. Choć była to tylko zachęta, a nie nakaz, ultrakatolicy ze stowarzyszenia im. Skargi odebrali ją jako przymus, który domaga się reakcji – jak napisał wydawany przez skargowców serwis pch24.pl.
Nieład w rodzinie
I reakcja przyszła, choć z dość zaskakującej strony, bo od niektórych duchownych. Najgłośniej wybrzmiał głos metropolity szczecińsko-kamieńskiego abp. Andrzeja Dzięgi: „Nie lękaj się, Siostro i Bracie, jeśli tylko możesz, przyjmować Świętej Komunii na kolanach i do ust”. Bo przecież „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów”. Choć słowa biskupa skrytykowała część środowisk katolickich, skargowcy złapali wiatr w żagle.