Nieszybko uda się zmyć tę plamę: rektor Uniwersytetu Gdańskiego podejrzany o plagiat. Dr hab. Jerzy Gwizdała, profesor uczelniany i rektor UG (2016–20), starał się o tytuł profesora zwyczajnego. Jego dorobek zyskał pozytywne opinie recenzentów. Dokumenty trafiły do Kancelarii Prezydenta i czekały na podpis głowy państwa, gdy jesienią 2019 r. do jednego z recenzentów – prof. Moniki Marcinkowskiej – wpłynęła informacja, że książka profesorska Jerzego Gwizdały zawiera zapożyczenia od innych autorów. Recenzentka, choć oceniła już kandydata pozytywnie, sprawdziła sygnał i postanowiła wycofać swoją recenzję. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów, do której do końca 2020 r. należało pilnowanie standardów przy awansach naukowych, poinformowała Kancelarię Prezydenta. Akta postępowania profesorskiego wróciły do CK do wyjaśnienia.
Wyjaśnianie trwało na tyle długo, że wiosną 2020 r. dr hab. Gwizdała został wybrany na drugą rektorską kadencję. Choć mógł oszczędzić uczelni wstydu i już nie startować. Ale nowego roku akademickiego zainaugurować nie zdążył. Drzemiącą w Centralnej Komisji plagiatową bombę zdetonował na łamach miesięcznika „Forum Akademickie” dr hab. Marek Wroński. Ten z wykształcenia lekarz anestezjolog, profesor Akademii Kaliskiej, przez dziennikarzy określany mianem „łowcy plagiatów”, od 20 lat zbiera i publikuje przykłady naukowych nadużyć.
Po artykule sprawa z dnia na dzień nabrała tempa. CK unieważniła wspomniane postępowanie profesorskie. Jerzy Gwizdała zrezygnował z funkcji rektora. Został odsunięty od kierowania katedrą, zawieszony w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego.
JSA na tropie
Studentów i doktorantów do pójścia na skróty i zawłaszczenia cudzej pracy ma zniechęcać wprowadzony od 2019 r.