Jeszcze nie ucichła burza po reportażu TOK FM o szefie II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu na Banacha WUM, „doktorze, który lubił siadać na kolanach” lekarkom rezydentkom, oskarżającym swojego szefa i wicedyrektora placówki o mobbing i molestowanie, a już na fejsbukowym profilu ZUM na WUM ujawniono, że kilkudziesięciu znanych artystów i biznesmenów zostało zaszczepionych na covid poza kolejką, z puli preparatów zarezerwowanych dla pracowników i studentów.
Emerytowana już profesor WUM do niedawna prowadziła zajęcia. Teraz, po tym wszystkim, po 50 latach pracy, nie chce mieć nic wspólnego ze swoją Alma Mater. Ani rozmawiać, nawet anonimowo: – Nie dlatego, że się boję. Już nie mam czego. Ale czuję straszny zawód i żal do moich kolegów, którzy tę uczelnię pogrążyli i sprawili, że dziś muszę stawiać sobie pytania o sens 50 lat mojego życia.
Student II roku wydziału lekarskiego: – Jeżeli w taki sposób, jak mogliśmy usłyszeć w reportażu radiowym, kadra profesorska traktuje lekarzy rezydentów i stażystów, to można sobie wyobrazić, jak pomiata studentami. Nie wszyscy oczywiście, ale ton nadają tacy właśnie akademicy. Którzy mówią studentom na zajęciach: „nie chce mi się was uczyć”. I piszą pod oceną: „jesteś debilem”. A my milczymy, tak jak milczały lekarki molestowane przez szefa kliniki, bo się boimy. Taka jest wumowska normalność.
Rektorów dwóch
Patologie w innej klinice WUM, Chirurgii Ogólnej i Transplantologii, które doprowadziły do śmierci pacjentów, opisaliśmy