Z początkiem pandemii Mateusz Wójcik, sprzedawca z Krainy-doznań.pl, zaczął martwić się deficytami w magazynie. Towar, zwłaszcza ten ekskluzywny, sterowany na pilota, stał się niemal z dnia na dzień niedostępny. Hurtownie w związku z faktem, że przysiadł import z Chin, odnotowywały braki. Tymczasem zawirusowany przemysłowy Wuhan to w branży duży producencki gracz. Rezerwy porobił dopiero po dwóch miesiącach, zmuszony zwrócić się do fabryk w Holandii, co wywindowało ceny.
Podczas gdy zaraza rujnuje większość branż, paczkomaty całej Polski pełne są elektroniki erotycznej, na którą popyt potroił się w porównaniu z tym samym przedpandemicznym sezonem. Klient – Wójcik analizuje ten fenomen – musiał poradzić sobie z nienaturalnym dla człowieka przymusem dystansu, małżeńską nudą samoizolacji w dużym pokoju i egzystencjalnym lękiem przed śmiercią.
Randka przez telefon
Popyt falował wraz z dynamiką pandemii. Początkowo przygasł, choć czas przypadał na dzień zakochanych, a potem święto kobiet – dla branży zwyczajowo dożynki. Akcesoria well-being, czyli te poprawiające samopoczucie, przestały być galanterią pierwszej potrzeby. Lecz kiedy ludzi zamknięto przymusowo w domu i zaczął im się dłużyć czas, nastąpiło uwolnienie magazynów. Wysoki trend utrzymywał się do lata, gdy powypuszczani z izolacji porozjeżdżali się po kraju. Zapotrzebowanie ponownie wzrosło późną jesienią.
Izolacja – patrzy Mateusz Wójcik po towarze, który najlepiej schodzi mu z półek – zmienia zakupowe preferencje tak bardzo, że wciąż trudno dostosować zaopatrzenie do apokalipsy. Totalnie straciły na zainteresowaniu standardy, najbardziej zaś analogowe lalki dmuchane, czyli asortyment, który w poprzednich czasach zamawiano masowo na wieczory kawalerskie.