Społeczeństwo

Karetki w korku do łóżka. Cztery godziny na wagę życia

Wrocław. Karetki przed SOR-em Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. 22 marca 2021 r. Wrocław. Karetki przed SOR-em Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. 22 marca 2021 r. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Cztery godziny. Taki jest czas, w którym karetka powinna zdążyć dojechać z chorym do miejsca podanego przez dyspozytora. Potem rezerwacja przestaje być ważna. Jak to wygląda i jakie ma skutki w covidowej rzeczywistości?

Początek tygodnia. Jak informuje rzecznik Ministerstwa Zdrowia, najgorsza sytuacja pod względem liczby wolnych łóżek jest na Śląsku, Dolnym Śląsku, Mazowszu i w Świętokrzyskiem. Ponad 80 proc. miejsc jest zajętych, na Śląsku rozpoczęto relokację chorych trafiających na SOR-y – karetki kierowały ich na Opolszczyznę.

Zaledwie kilkanaście godzin wcześniej, w niedzielę późnym wieczorem, wojewoda dolnośląski zamieszcza na swoich profilach na Facebooku i Twitterze wpis: „Mając na względzie trudną sytuację epidemiologiczną oraz z uwagi na bardzo duże obciążenie systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego w województwie dolnośląskim, zwracam się do Państwa z apelem o wzywanie karetek wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia”.

Służby prasowe wojewody nie wyjaśniały wpisu. On sam dzień później, także pod wieczór, w kolejnym poście napisał: „Sytuacja jest bardzo poważna. Wiele osób próbuje dodzwonić się do Państwowego Ratownictwa Medycznego, przez co linia jak i samo pogotowie jest coraz bardziej obciążone. W okresie 1–28 marca br. do Centrum Powiadamiania Ratunkowego we Wrocławiu wpłynęło ponad 150 tys. zgłoszeń, z czego blisko 50 tys. zakwalifikowano jako zgłoszenia niezasadne – fałszywe. To aż jedna trzecia wszystkich zgłoszeń”.

Czytaj też: Reporter „Polityki” sprawdził, jak wierni przestrzegali obostrzeń

Karetka czy łóżko

Ratownik medyczny jednego z zespołów pracujących w Warszawie mówi wprost: – System padł albo rozpada się na naszych oczach. Bo to nawet nie jest kwestia wezwań karetek, ale tego, czy jak dojedziemy do pacjenta, zapakujemy go do auta, to znajdzie się dla niego miejsce w szpitalu.

Reklama