KRYSTYNA ROMANOWSKA: W drugim sezonie serialu „Goliath” rozgoryczony prawnik (w tej roli Billy Bob Thornton) siedzi przy barze i po kolejnej szklaneczce whisky rzuca w próżnię zdanie: „Dlaczego nikt nie chce wziąć za nic odpowiedzialności? Żyjemy w świecie rozpieszczonych dzieciaków. A w dodatku nic już nie można powiedzieć”. To niepokojąca definicja naszych czasów: infantylnych dorosłych przewrażliwionych na swoim punkcie. Co poszło nie tak?
PAWEŁ DROŹDZIAK: To skomplikowane i wymaga dosyć mocnego cofnięcia się w czasie. Spróbujmy zacząć od tego, że ludzie w różnych okresach historycznych i kulturach różnili się strukturą psychiczną, wiedzą, poglądami, wyobrażeniami. Mieli po prostu „inne głowy”. Tak samo jak analfabeta ma „inną głowę” niż człowiek piśmienny. Ich wiedzę na swój temat kształtowały zmiany: niektóre historyczne, ale też takie, które nigdy do podręczników nie trafiły.
Wyobrażam sobie, że jedną z takich zmian mogło być wprowadzenie chrześcijaństwa. Do tej pory to ludzie ofiarowywali coś bóstwu, a w chrześcijaństwie to Bóg umarł za człowieka. Czyżbym był taki ważny? – mógł się zastanawiać. Innego rodzaju zmiana być może zaszła wtedy, kiedy ludzie zobaczyli samych siebie. Wielkie lustro. Jak by to było, gdybyśmy przez całe życie nie wiedzieli, jak wyglądamy? Kiedyś człowiek ledwie dostrzegał własną twarz w odbiciu w wodzie.
Większość ludzi nie była na tyle bogata, by mieć jakikolwiek porządnie wypolerowany przedmiot odbijający światło, i musieli zadowolić się taflą jeziora. Kiedy ostatni raz tego próbowaliśmy? Warto sobie zrobić taki eksperyment. Naprawdę ciężko w ten sposób siebie zobaczyć. I nagle człowiek widzi siebie w całości. Zaczyna myśleć: a więc to ja! To tak wyglądam!