Franek, pamiętasz, gdzie my wczoraj byliśmy?
– Na A4, widziałem ten plakat, już go nienawidzę. Ja chcę na policję, wycofać go...
– Ale czekaj, o czym ty mówisz? O jakim plakacie?
– Tego dziecka martwego.
– A dlaczego nie chcesz ich oglądać, Misiu?
– Tam krew jest.
– Co czujesz, jak widzisz taki plakat?
– Strach. Lęk.
– Ten strach to czujesz gdzieś w brzuchu? Czy w głowie? Rękach?
– W całych moich rękach, potem mi się aż nogi trzęsą. Wczoraj miałem koszmar o ten plakat.
To zapis rozmowy, jaki przeprowadziła Agnieszka Kossowska ze swoim synem Frankiem. Dzień wcześniej wrócili do rodzinnego Opola od lekarza we Wrocławiu. Franek ma 12 lat i kilka niepełnosprawności, w tym autyzm. To on dostrzegł przy autostradzie A4 billboard z ociekającym krwią rozczłonkowanym płodem. – Zaczął płakać, że tam było straszne zdjęcie – mówi Agnieszka Kossowska.
Szok zamiast spaceru
Gdy wybrała się z Frankiem na ulubione frytki do burgerowni w centrum Opola, naprzeciwko parkowała furgonetka ze zdjęciami abortowanego płodu. Franek naciągnął czapkę na oczy, jak mantrę powtarzał: „kto to zrobił?”. Zamiast spaceru był szok, musieli wrócić do domu. Franek nie mógł się uspokoić, a potem bał się wychodzić z domu.
– Wszyscy są „za życiem”, a ja nie mogę z niepełnosprawnym dzieckiem wyjść na spacer czy pojechać do lekarza bez narażania go na traumę. W jakim kraju my żyjemy? – pyta retorycznie Agnieszka Kossowska.
Łukasz Wantuch jechał aleją 29 Listopada, wylotówką z Krakowa do Warszawy, gdy zobaczył gigantyczny billboard „Aborcja zabija” ze szczątkami płodu skąpanymi w purpurze.