Pan Kamil jest jednym z pacjentów, którzy o Purtier Placenta po raz pierwszy usłyszeli w gabinecie naturoterapeutki z Bełchatowa Ilony Wężyk-Caba. Kobieta szeroko reklamuje w internecie swoje usługi: poradnictwo dietetyczne, witaminy, a nawet takie urządzenie, jak fotel plazmowy („zimna plazma pozytywnie wpływa na energetykę ludzkiego ciała”). – Na tym kosmicznym krześle nie usiadłem, ale wróciłem do domu z siatką suplementów i butelkami wody plazmowej – opowiada nasz czytelnik. Za kurację, która miała mu pomóc w leczeniu raka jelita grubego, zapłacił 1200 zł (gotówką, gdyż pani Ilona nie przyjmuje płatności kartą ani przelewem).
W poczekalni leżały ulotki o cudownie uzdrowionych, którzy skorzystali z Placenty – tajemniczego preparatu z komórkami macierzystymi, do którego terapeutka namawia podczas badania. – Bo nie są do kupienia od ręki – relacjonuje pan Kamil. Nikt nie byłby na to przygotowany, gdyż na kurację składa się co najmniej 6–7 opakowań, za które Wężyk-Caba życzy sobie na początek 12 600 zł. Opowiada o nich jak o cudownym eliksirze, trudno dostępnym i tajemniczym.
„Osobiście jestem zarejestrowana w firmie, gdzie sprzedają Purtier Placenta i mogę pomóc zdobyć oryginał” – nęci swoich pacjentów również mailowo. „Na choroby przewlekłe panaceum, dla ludzi zdrowych – odmłodzenie wszystkich organów i skóry o dobre 10 lat. W wielu przypadkach może uratować ludzkie życie”.
Aby uwiarygodnić rekomendacje, każdy, kto się waha, otrzymuje od pani Ilony kontakty do osób, które na swoim przykładzie chętnie opowiedzą o efektach kuracji. Można się z nimi umówić na spotkanie albo wysłuchać historii ich uzdrowień w internecie. Panu Kamilowi „przydzielono” Przemysława z Kłobucka, który chorował na raka jelita grubego, miał już przerzuty w wątrobie, ale gdy przyjął komórki macierzyste, choroba zaczęła ustępować.