Kochani, kochajcie swoje dzieci, rozmawiajcie z nimi, obserwujcie. Słowo kocham jest tak banalne, a dla dzieci ma tak ogromne znaczenie” – takimi cytatami administrator facebookowego profilu Łowców Pedofilów Elusive Child Protection Unit Poland (ECPU) zdobywa serca internautów. Ale aforyzmy to niewielki fragment aktywności łowców.
Jednego mniej. I dobrze!
Profil ma już ponad ćwierć miliona obserwujących, liczba fanów z dnia na dzień rośnie. Łowcy wyglądają jak antyterroryści, działają jak cyberdetektywi, a ich obsługa medialna przypomina telewizyjne magazyny śledcze.
Wyłapują ludzi najbardziej znienawidzonych przez opinię publiczną – podejrzanych o pedofilię – i, co najważniejsze, swój spektakl bez ograniczeń pokazują w internecie.
W relacjach z akcji możemy nie tylko posłuchać głosu „pedofila”, ale też zobaczyć twarz, poznać imię, miejsce zamieszkania. A już po transmisji ze złapania, poprzedzonej zawsze wnikliwym wywiadem z bestią, skomentować akcję na Facebooku, wyrzucić wprost, co sądzimy o bandycie namierzonym przez ECPU czy nieudolnej policji. Możemy też wpłacić pieniądze „na paliwo” dla łowców – spektakularne akcje wymagają wsparcia.
Tłumaczą, że robią to z poczucia obowiązku obywatelskiego. Lud w internecie przyklaskuje. Sukces w wyeliminowaniu kolejnych pedofilów zawsze zauważają lokalne media i dodatkowo nakręcają oglądalność. Rzadko padają pytania, czy zatrzymani to rzeczywiście pedofile, czy może ludzie chorzy lub upośledzeni psychicznie? Uprawiali seks z nieletnimi czy konfabulowali w internecie, i w rzeczywistości nie skrzywdzili dziecka? Może powinni być poddani leczeniu, a nie publicznemu linczowi?
Na profilu łowców niewiele jest niuansów i półcieni, przepisów prawa, procedur.