Plaża nad Gopłem. Dziewczęta i chłopcy rzędem, wyłożeni na kocach, głowy zadarte w górę, palce sprawnie suną po ekranach smartfonów. Nastoletni plażowicze milczą. Obojętni na żar z nieba, jezioro mogłoby dla nich nie istnieć. Żaden nie wypuści z dłoni telefonu na dłużej niż trzy sekundy potrzebne do odgonienia komarów. Śmieją się, wkurzają, dziwią, integrują, nie z sobą, tylko ze swoimi telefonami. Wszyscy razem, każdy osobno. Takie scenki można zaobserwować nad morzem, w górach, w Polsce i w zagranicznych kurortach. – I co w tym dziwnego? – pyta 12-letnia Lena. – Szczerze? To jadę do tej Chorwacji tylko dlatego, że muszę. Mało się z mamą i tatą nasiedziałam przez ten rok w domu? Na siostrę to nie mogę patrzeć, w wakacje bym chociaż od niej odpoczęła.
Rodzice Leny liczą, że w Chorwacji uda im się złapać na nowo realny kontakt, telefon pójdzie w kąt. Nie ukrywają, że sytuacja ich trochę przeraża. – Córka ciągle pisze tam jakieś posty, robi zdjęcia wszystkiego, nagrywa nawet śpiącego kota. Z koleżankami się specjalnie nie odwiedzają, mówi, że nie ma po co wychodzić z domu, jak wie wszystko, co u niej słychać, z telefonu – w głosie mamy słychać podenerwowanie. – Żeby to poprawić, kupiliśmy Chorwację, może jak wyjedzie dalej od domu, to się oderwie od telefonu, odpocznie, pozwiedza, wróci inna. Lena tylko się uśmiecha, bo ma plan, jak przekuć wyjazd w smartfonowy sukces: – Jedyny plus z tego to materiał na fame, będzie co nagrywać i fotografować. Zasypię Insta, niektórzy pękną z zazdrości.
Krzysiek, dwa lata starszy od Leny, na tygodniowe wakacje w Turcji też ma jasno sprecyzowane plany – będzie grał w „Battlefielda 2042”. – Dostałem w prezencie za świadectwo, to trzeba skonsumować prezent – mówi.