To nie była trasa, którą Agnieszka Mikulska zwykle jeździ. Podwoził ją kolega. Jechali akurat Al. Lecha Kaczyńskiego w Gdańsku.
– O, twój samochód – mówi, wskazując mijanego właśnie niebieskiego volkswagena polo zaparkowanego przy jezdni.
– No co ty – machnęła ręką. Auto jest w garażu.
– Jaki masz numer rejestracyjny? – dopytał.
Powiedziała z pamięci.
– To jest ta rejestracja.
Pomyślała w pierwszej chwili, że ktoś ukradł jej volkswagena z garażu. Ten sam model, kolor, ta sama wersja nadwozia. Podeszła, zajrzała do wnętrza, zobaczyła jakieś paczki, pudła.
– To nie jest mój samochód! – krzyknęła zdumiona.
Zadzwoniła pod numer 112. – Powiedziałam, że stoję na ulicy, obok stoi auto, które wygląda jak moje, ma moje tablice rejestracyjne, ale to nie jest moje auto – opisała sytuację.
– Niech pani nie żartuje – odparł dyżurny. W końcu jednak obiecał kogoś przysłać. – Mówię do kolegi: jedźmy natychmiast po moje polo, bo policja uzna, że naprawdę sobie żarty robię – opowiada kobieta.
Agnieszka Mikulska działa w klubie miłośników samochodów. W środowisku głośno było niedawno o kłopotach właściciela bmw. Ktoś takim samym modelem (choć innego koloru) na takich samych numerach rejestracyjnych tankował paliwo na stacjach i odjeżdżał, nie płacąc.
Właściciel co rusz był wzywany na komisariaty.
– Kończyło się na tym, że kolor auta się nie zgadza, ale policja nie robiła nic, żeby znaleźć tamto auto i to zakończyć – opowiada Agnieszka Mikulska.
Gdy przyjechał patrol, policjanci zobaczyli zaparkowane obok siebie dwa identyczne volkswageny.
– Zapadła decyzja, żeby ściągnąć dochodzeniowców, którzy przyjęli ode mnie zgłoszenie i zabrali auto na policyjny parking – opowiada Agnieszka Mikulska.