Nie bijta wójta
Polska wiejska i miejska: czym się różnią i jak się w nich żyje
EWA SIEDLECKA: – Samorządy jakoś masowo nie protestują przeciwko planowanej ustawie, tzw. lex Czarnek, mającej ograniczyć ich wpływ na szkoły. A przecież je prowadzą i finansują. Do akcji protestu „Czerwona Ekierka” przyłączyło się niewiele samorządów. Podobnie przeciwko Polskiemu Ładowi, który ma odebrać samorządom dochody. Krajowy Plan Odbudowy będzie dzielił pieniądze po uważaniu, a nie według potrzeb i pomysłów. I to samo: jest krytyka – głównie ze strony prezydentów miast – nie ma akcji protestacyjnych. Dlaczego?
DOROTA ZMARZLAK: – Do akcji „Czerwona Ekierka” przyłączyło się stowarzyszenie samorządowe „Tak! Samorządy dla Polski” oraz dwie korporacje: Unia Metropolii Polskich i Związek Miast Polskich. Ale największej liczebnie korporacji samorządowej, czyli Związku Gmin Wiejskich RP, próżno szukać wśród organizacji wspierających ten protest. Dlaczego? Ja uważam, że ze strachu. Szczególnie na poziomie wójtów gmin i burmistrzów małych miasteczek. Działając w środowisku samorządowym, ciągle słyszę, że nie chcą się wychylać.
Po pierwsze ze strachu przed opresyjnym państwem. Krytyka posunięć władzy może się skończyć uruchomieniem aparatu tego państwa. Żeby pozbawić wójta, burmistrza, prezydenta miasta stanowiska, wystarczy tylko akt oskarżenia, nie trzeba skazania. Np. w Niepołomicach burmistrz dostał zarzut nieprawidłowości przy wyborze autora koncepcji budowy szkoły podstawowej: naruszenie ustawy o zamówieniach publicznych. Wprowadzono komisarza. Trzysta dni to trwało, zanim sprawę, którą zaczęło CBA, umorzono, a burmistrz mógł wrócić. Więc lepiej siedzieć cicho. Nawet za cenę rezygnacji z walki ze złym prawem uderzającym w samorząd. Zresztą wiadomo, że PiS jest antysamorządowy: propaguje ideę centralizacji, takiej dosłownej; wszyscy wiemy, gdzie zlokalizowane jest centrum dowodzenia naszego państwa.