Jeśli przyjrzeć się regularnym sondażom CBOS, to można w nich znaleźć tak jaskrawe, że aż przerażające potwierdzenie, w jakim tempie kruszy się i sypie coś, co od starożytności wydawało się trwałym i oczywistym społecznym spoiwem. Gdy w styczniu 2019 r. pytano Polaków, co jest najważniejsze w ich życiu, pierwsza piątka wskazań wyglądała tak: rodzina, zdrowie, spokój, PRZYJACIELE (45 proc. respondentów), szacunek innych ludzi. To samo pytanie niespełna dwa lata później – pod koniec 2020 r.; pierwsza piątka wartości: zdrowie, rodzina, stabilna praca, bezpieczeństwo finansowe, spokój. Przyjaźń znalazła się w okolicach 30. miejsca, wskazał na nią 1 proc. pytanych!
Covid? Oczywiście. Ale pandemia ze swym nakazem izolacji i dystansu przyspieszyła i być może domknęła rozmaite trendy z minionych kilkunastu lat.
Definicja
Najbardziej bodaj znany we współczesnych naukach społecznych „przyjaźniolog” Robin Dunbar, brytyjski antropolog, oxfordzki profesor, twórca tzw. liczby Dunbara (maksymalna liczba przyjaciół jednego człowieka to 150 osób), autor wydanej właśnie w Polsce książki „Przyjaciele”, proponuje definicję przyjaźni nader użyteczną: „przyjaciele to wszystkie osoby, do których nie zawahalibyśmy się podejść, gdybyśmy zobaczyli je o 3 nad ranem w poczekalni lotniska w Hongkongu”.
W pamiętnym wywiadzie dla POLITYKI z 2004 r. Leszek Kołakowski, niezrównany filozof współczesny, na pytanie Jacka Żakowskiego o dobro najważniejsze w życiu odpowiedział: „Na pierwszym miejscu jest przyjaźń. Bo w każdym ludzkim życiu jest tyle nieszczęścia, bólu, cierpienia, załamań, niepowodzeń, że bardzo trudno zmagać się z nimi samemu. Nikt nie może uniknąć w życiu niepowodzeń. Zawiedzionych ambicji, aspiracji, marzeń, cierpień zawinionych lub niezawinionych.