Oni i one się po prostu boją wracać na święta – wyjaśnia Grzegorz Miecznikowski, aktywista i dziennikarz, który od sześciu lat organizuje w Warszawie Wigilię dla członków społeczności LGBT+.
Święta LGBT+, czyli Mariah Carey i Marvel
Czego? – Tego, że nie zostaną zaakceptowani. Nie wszyscy pochodzimy z „dużych ośrodków”. Osoba LGBT+ może urodzić się na wsi, w której słyszy się o nas z ambony albo z TVP. A to duże ryzyko – wyjaśnia Miecznikowski. – Przypomnę, że dwa lata temu na Podkarpaciu rzucano w Marsz Równości kamieniami, a ulice „dezynfekowano” z „zarazy” LGBT+. Jakiś czas temu przyjechał do mnie człowiek, którego rodzice wyrzucili z domu, gdy o jego orientacji dowiedziała się szkoła. Ktoś go wyczaił na Planet Romeo [serwis randkowy dla gejów – dop. red.] i rozwiesił po całej wsi ogłoszenia, że chłopak roznosi HIV.
– Przychodzą też osoby, które przeżyły traumy. Trzy lata z rzędu gościłem dziewczynę, która w domu rodzinnym padła podczas świąt ofiarą „gwałtu naprawczego”.