Mama musiałaby chodzić pijana całe dnie, żeby sąd dał zgodę na rodzinę zastępczą – powiedział Kindze policjant, który rutynowo przyszedł sprawdzić, co się dzieje w jej domu. A przecież w domu było czysto, a mama była trzeźwa. Nie ma szans, żaden sąd tego nie klepnie – dodał. Przed Wigilią 12-letnia Kinga uznała, że miał rację. Od pół roku czekała na zgodę sądu, by zamieszkać u cioci, 20 grudnia sąd znów odroczył sprawę. 29 grudnia dziewczynka się powiesiła.
Ciocia
Wiosną Kinga czekała, aż zacznie się lato. W połowie czerwca zadzwoniła do cioci i zapytała, czy mogłaby przyjechać do nich, jak w poprzednie wakacje. Wcześniej już parę razy bywała na Dolnym Śląsku, zabrali ją nawet na wakacje za granicę. Pierwszy raz od dawna o coś poprosiła. Zgodzili się z chęcią.
Para ludzi w średnim wieku, z ustabilizowanym życiem, odchowanymi dziećmi, z dobrymi zawodami i większą niż kiedyś ilością wolnego czasu – mogła poświęcić go Kindze. Jej mama też była zadowolona; wakacje u cioci to zawsze lepsze niż wycieczka z księdzem albo siedzenie w domu.
Kinga bardzo lubiła ciocię. Ją i jej męża też coś ujmowało w dziewczynce. W jej ogromnych, brązowozielonych oczach tak łatwo widziało się wdzięczność. Była tam wrażliwość i szczerość, była samotność, ale najdziwniejszy był ów zachwyt drobiazgami. Tym, że ktoś ma dla niej zrozumienie, ciepło i uwagę, że coś daje i niczego nie chce. To tak, jakby podlać chuderlawą roślinkę szklanką wody i zobaczyć, że od tego natychmiast rośnie i rozkwita.
Ciocia i wujek nie sądzili, że tak się zwiążą z Kingą. Dzieliło ich 400 km, poza tym dziewczynka miała przecież mamę, a ciocia i wujek doskonale rozumieli, że nie byłoby w porządku, gdyby wchodzili w jej rolę. Przede wszystkim nie fair wobec Kingi.