Z wielotygodniowej śpiączki budzisz się powoli. Odbierasz coraz więcej dźwięków. Potem już coś widzisz, ale jeszcze nie rozumiesz, co to, nie wiesz, gdzie jesteś. Chcesz ruszyć ręką czy nogą, a tu nic. Leżysz jak trup. Koszmarny lęk ściska ci gardło. Tak u Agnieszki zaczęło się wychodzenie z ciężkiego covidu.
Czuła się, jakby ktoś ją żywcem zabetonował. Agnieszka pomyślała, że jest sparaliżowana. Mówić też nie mogła. Musiała mieć panikę w oczach, bo pielęgniarka domyśliła się, co się z nią dzieje. To tylko mięśnie, uspokajała, po prostu nie reagują, to minie. Przez wiele tygodni Agnieszka Klimczak dostawała leki usypiające i zwiotczające. Jedynymi ruchami jej ciała było bicie serca, perystaltyka jelit i czasami ruch powiek. Doszło do zaniku wszystkich mięśni, łącznie z oddechowymi, bo zamiast nich pracowały respirator i ECMO.
Polityka
8.2022
(3351) z dnia 15.02.2022;
Społeczeństwo;
s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Odzyskana"