Zaczynając od końca, widzi się polowe łóżka ułożone rzędami, każde z przypisanym numerem. W sumie jest ich 250, ale gdy pojawia się potrzeba, jak w zeszły poniedziałek, to dostawia się kolejne. Na łóżku koc i poduszka, obok krzesło, gdyby ktoś chciał usiąść. To część sypialniana, za ścianą – bliżej wejścia – jest strefa relaksu: kanapy, stoły z mandarynkami i kącik dla dzieci. Maluchy tarzają się na miękkiej podłodze, krzyczą na całą przestrzeń. Są maskotki, zabawki, planszówki, rysunki na ścianach i wolontariusze Pokojowego Patrolu, którzy bawią się z najmłodszymi ku uciesze odpoczywających matek.
W kolejnej części są prysznice, dalej punkt jadalniany z ciepłymi i zimnymi posiłkami w opcji mięsnej i wege. Są też napoje i słodkie przekąski dla dzieci. Nie trzeba pytać o pozwolenie, każdy bierze, co chce.
Ale najpierw wchodzi do poczekalni, dostaje identyfikator, na którym wpisuje swoje imię. Tu jest miejsce na uściski z bliskimi. Dziewczyna w żółtej kurtce czeka na siostrę, która kilka minut wcześniej wysiadła z pociągu na Dworcu Wschodnim. Pisze, że wolontariusz wziął walizkę i już ją tu prowadzi. Za progiem rzucają się sobie w ramiona. Jest śmiech, potem łzy i wzajemne przecieranie policzków.
I tak to działa od ponad tygodnia, dokładnie od 22 marca. W namiocie postawionym przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w porozumieniu ze stołecznym ratuszem, jakieś 200 m od zajezdni autobusowej na Dworcu Wschodnim. Na 3 tys. m kw. wzniesionych w zaledwie sześć dni, by dawać wytchnienie uchodźcom z Ukrainy.
Czytaj też: Miasto tymczasowe w Nadarzynie. Życie prowizoryczne
„Tu cenimy prywatność”
Tego nie zobaczycie na zdjęciach, bo ich robienie jest zabronione.