Ta zabawa została przerwana w piątkowy wieczór 27 maja. Policyjni antyterroryści z bronią gotową do strzału wpadli do 22 klubów go-go rozsianych po całej Polsce, krzycząc „Policja!”. I „Gleba!, gleba!, gleba!”. W Sopocie, Zakopanem, Łodzi, Lublinie, Katowicach, Rzeszowie i Toruniu, Białymstoku, Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu i w Warszawie. W Krakowie uderzenie było największe – takie siłowe wejście miało miejsce w dziewięciu klubach. Za antyterrorystami do klubów weszli funkcjonariusze CBŚP wspomagani policjantami z komend wojewódzkich, agenci CBA i inspektorzy skarbowi z Krajowej Administracji Skarbowej – w sumie w akcji wzięło udział 500 funkcjonariuszy.
Kluby nie zostały wybrane przypadkowo. Wszystkie, do których weszli, choć miały różne nazwy i stały za nimi różne spółki, są ze sobą powiązane kapitałowo i personalnie. Zatrzymano 22 osoby: od tancerek erotycznych, menedżerów klubów, po szefów. Wszyscy trafili do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, który był zleceniodawcą tej akcji.
Naczelnik wydziału prokurator Robert Tomankiewicz, ten sam, który dokonał wręcz niemożliwego, doprowadzając do wznowienia procesu i uniewinnienia Tomasza Komendy, w rozmowie z POLITYKĄ przyznał, że lubi sprawy uważane za nierozwiązywalne. I teraz wspólnie z szefostwem wrocławskiego CBŚP postanowił zabrać się do zrobienia porządku z nieuczciwymi klubami go-go. – O problemach z nimi mówi się od lat, a wszelkie próby zwalczania tego procederu środkami administracyjno-prawnymi, odbieraniem koncesji na sprzedaż alkoholu czy oskarżeniami właścicieli o naruszanie praw pracowniczych nie rozwiązywały problemu – mówi prokurator.
Śledztwo zaczęło się od zawiadomienia klienta, który stracił w takim klubie 70 tys.