Jest najpopularniejszym sposobem przemieszczania się, nie licząc chodzenia. Można się nim poruszać cztery razy szybciej niż na piechotę i jednocześnie zużywać pięć razy mniej energii na takim samym dystansie. W pandemii pozwalał zachować dystans bez rezygnacji z podróżowania. Teraz umożliwia omijanie stacji benzynowych. A w przyszłości może przyczynić się do uratowania klimatu. I właśnie zdobywa Polskę.
Na początek kilka liczb. Dużo zamieszania zrobiło niedawne badanie IBRiS przeprowadzone w Polsce na zlecenie Nationale-Nederlanden – aż 60 proc. ankietowanych posiadaczy samochodów ograniczyło ostatnio ich używanie na rzecz roweru. 54 proc. przyznaje, że rower pomaga uniknąć korków. I najważniejsze – 80 proc. pytanych Polaków jeździ na rowerze lub hulajnodze elektrycznej w okresie wiosenno-letnim i aż 40 proc. robi to przez cały rok.
Z kolei według portalu eco-counter.com, który m.in. bada ruch rowerowy w wielu krajach Europy, Polskę ogarnia właśnie rowerowe szaleństwo. Na podstawie danych ze stacji pomiaru ruchu między pierwszym kwartałem 2019 r. (ostatnim przed pandemią) i pierwszym kwartałem tego roku uśredniona liczba polskich rowerzystów w weekendy wzrosła o 46 proc., a w dni powszednie nawet o 50 proc.
Rekordzistą pod tym względem jest Kraków – według oficjalnych danych liczba aktywnych rowerzystów w mieście za dwa ostatnie lata skoczyła o ponad połowę. Przy czym stara stolica ciężko zapracowała na to licznymi drogami rowerowymi, również dojazdowymi do miasta. A także wypychaniem aut poza centrum. Efekt jest taki, że od maja w zasadzie co kilka dni pada nowy rekord liczby przejazdów przy stacjach pomiarowych w centrum.
Na mapie Polski wyróżnia się również Gdynia, która jako pierwsze miasto w kraju od maja wprowadziła dopłaty na zakup rowerów elektrycznych dla swoich mieszkańców.