Norbert Frątczak: – Rok temu wysłałeś do fundacji Lux Veritatis ojca Rydzyka wniosek o udostępnienie listy wpłat od państwowych instytucji i spółek otrzymanych od 2016 r. Masz nietypowe zainteresowania jak na 16-latka.
Maciej Rauhut: – Wszystkie moje działania aktywistyczne napędza obecna władza, to ona mnie zainteresowała polityką. Mówiąc inaczej: mogę za nie podziękować Kaczyńskiemu.
Co Rydzyk ma z tym wspólnego?
Nie od dziś wiemy, że ojciec Rydzyk dostaje od państwa ogromne pieniądze. I właściwie tylko tyle, bo konkretnych sum nie znamy. Sieć Obywatelska Watchdog Polska chciała to zmienić i w 2016 r. wysłała do Lux Veritatis wnioski o udostępnienie informacji publicznej na temat przedsięwzięć finansowanych ze środków publicznych. Odpowiedzi nie dostali, co poskutkowało batalią sądową zakończoną skazaniem Lidii Kochanowicz-Mańk, jednej z trojga członków zarządu fundacji, na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na rok. Pozostałych dwóch członków fundacji, w tym Tadeusz Rydzyk, wyszło z tego suchą nogą, ale sąd nakazał udostępnienie informacji publicznej, o którą wnioskował Watchdog.
Tyle że od tego zapytania minęło 6 lat, podczas których Lux Veritatis była zasilania kolejnymi sumami, których nie ujawniała. A prawo jasno mówi, że nawet ojciec Rydzyk jest zobowiązany do tego, by takie informacje udostępniać. Musiałem jedynie zapytać.
Co ci odpowiedzieli?
Z początku zasłonili się tym, że od 2020 r., gdy wybuchła pandemia mają, braki kadrowe i udzielenie odpowiedzi zajmie im więcej czasu. Później stwierdzili, że informacja nie kwalifikuje się jako publiczna, bo „nie jest użyteczna dla społeczeństwa”.
Wtedy postanowiłeś zgłosić sprawę do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Tak samo jak wcześniej zrobiło Watchdog. Tamtą sprawę obserwowałem na żywo, stojąc pod sądem. Było sporo osób. Podchodząc pod gmach, ucieszyłem się, że tyle osób protestuje przeciwko Rydzykowi. Pomyliłem się, to byli jego zwolennicy. Jedna kobieta owinęła szyję szalikiem i zagroziła, że się udusi, jeżeli sąd nie uniewinni jej idola.
Czytaj też: Andrzej Jaworski umie się ustawić. Pupil ojca Rydzyka wraca do łask PiS
Policja groziła mi więzieniem
Powiedziałeś, że do działania inspiruje cię obecna władza. Od kiedy?
Od kampanii prezydenckiej w 2020 r., tej, w której prezydent Duda atakował osoby LGBT oraz gadał bzdury o aborcji. W tym samym roku udostępniłem na swoim Facebooku post z informacją, że w moich rodzinnych Krapkowicach odbędzie się Strajk Kobiet, a dokładnie spontaniczny spacer przeciwko zaostrzaniu prawa do aborcji. Miałem wtedy 14 lat, ale policja najwidoczniej uznała, że jestem organizatorem wydarzenia, weszła do mojego mieszkania o godz. 10, w trakcie trwania zdalnych lekcji, i poinformowała mnie i moją mamę, że grożą mi cztery lata poprawczaka i kolejne cztery więzienia. Następnie pojechali do szkoły, żeby zawiadomić o moim zachowaniu, po czym zgłosili sprawę do sądu o moją rzekomą demoralizację. Sąd odmówił wszczęcia postępowania, komendant policji stracił stanowisko, a dla mnie to wydarzenie było punktem zapalnym, żeby zacząć udzielać się aktywistycznie.
Co planujesz dalej?
Przede wszystkim chcemy się dowiedzieć, razem z Babą od polskiego, jakie wynagrodzenie dostał prof. Roszkowski za przygotowanie podręcznika do HiT-u. Poza tym drążę dalej temat finansowania fundacji Lux Veritatis. Czekam na odpowiedzi poszczególnych ministerstw w tej sprawie. Niektóre już wysłały mi odpowiedzi, jakimi kwotami zasilały fundację Rydzyka, inne poprosiły o więcej czasu na ich udzielenie. Jedynie Ministerstwo Sprawiedliwości zasłoniło się tym, że nie muszą mi udzielać informacji z powodu mojego wieku, co jest nieprawdą. Przygotowujemy już z prawnikiem stosowne kroki w tej sprawie.
Co zrobisz z tą wiedzą?
Udostępnię ją opinii publicznej oczywiście. Ale nim to się stanie, poczekam, aż dostanę wszystkie odpowiedzi. Od resortu Ziobry także.
Czytaj też: Dary dla ojca dyrektora: szabla szwoleżera i akwarela Matejki